-Ho ho -zagwizdałem jak święty Mikołaj- czy to nie czas, moja droga, by iść to łóżka.
-Nie chcę mi się spać- Lux ziewnęła
-Ta ta a ja chcę gwiazdkę z nieba- podniosłem ją
-Ej! -Lux złapała mnie za szyje.
-Dziewczyno nie jęcz- szepnąłem- jęczeć to mogę ja no to ty mnie dusisz...
-O przepraszam- Lux rozluźniła ucisk
Położyłem ją na łóżko.
-Tak lepiej-wymasowałem szyje- czuje się jak uduszony.Ciekawe czy Jeff czuje takie coś codziennie?
Lux zachichotała
-Bardzo śmieszne- mrugnąłem. Poczekasz moment?
-Jasne
Dobra.Wracam za chwile- ruszyłem w stronę drzwi ale zamiast wyjść walnąłem w ścianę...obok drzwi
-Nic mi nie jest-powiedziałem do Lux i znów ruszyłem ale tym razm znowu się walnąłem o...drzwi.
-Mam pecha,chyba tutaj gdzieś lata czarny kot.Albo czarny kruk?- powiedziałem otwierając drzwi- dobra za moment wracam.Czy ja to już mówiłem?A nieważne- zamknąłem drzwi.
Przz moment było słychać moje kroki na korytarzu,potem jakiś slizg,a potem kilka głuchych uderzeń...Oczywiście,spadłem z schodów.
-Nic mi nie jest!- krzyknąłem na całą japę.
Co mi się wydarzyło po drodze nie wspomnie ale kiedy wróciłem miałem kilka bandaży.
- Nie pytaj- usiadłem obok Lux- chyba Salvador i Szi - szi są w zmowie przeciwko mnie
<Lux?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz