- Niezłe siedziska - pochwaliłem pracę Luxii. Postawiłem kosz z jedzeniem koło ogniska i przyjrzałem się płomieniowi - Ognisko też nie najgorsze. Przyniosę trochę więcej drewna i możemy zaczynać.
Lux uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Podszedłem do sterty narąbanego drewna i wziąłem naręcze gałęzi oraz drewienek. Zaniosłem to wszystko i ułożyłem obok ogniska.
- Coś jeszcze jest potrzebne? - zapytałem anielicy.
- Nie wiem. Wzięłam gitarę - wskazał dłonią instrument.
- Ja też, stoi koło jedzenia - powiedziałem, spoglądając na zegarek - Gdzie wszyscy? Już osiemnasta.
Jak na zawołanie z zamku wyszedł Sitael w towarzystwie Diany. Pomachał Luxii i dalej rozmawiał z towarzyszącą mu anielicą.
- To co jemy? - zapytał Sitael, zacierając ręce.
<Ktoś? Musze oszczędzać wenę, więc piszę tu bardzo oszczędnie :)>
To kto bierze te opowiadanie? Sitael? :D
OdpowiedzUsuńEwentualnie mogę ja to skończyć, albo bardziej rozwinąć :p
Usuń//Andrew
Jakby nieco rozwinąć, to Alesya się nieco wtrąci ze swoimi groszami:) No chyba, że mocno wenę musisz oszczędzać, to się coś szarpnie:P
Usuń- Mała a wredna -
Ok, rozwinę ;)
Usuń//Andrew