środa, 26 lutego 2014
Od Andy'ego
Usłyszałem głośne pukanie do drzwi - dziwne, zazwyczaj o trzeciej w nocy nikt się nie dobija do mojego gabinetu. Nie czekając na moje pozwolenie do pokoju weszła Luxia i spojrzała na mnie krytycznie.
- Ty kiedykolwiek śpisz? - zapytała, rozcierając ramiona. W tym pomieszczeniu zawsze było dość zimno, a ona miała na sobie jedynie szlafrok narzucony na piżamę.
- Zdarza mi się - odpowiedziałem - Widzę, że ty właśnie odpoczywałaś. Czemu tu jesteś?
- Ja... - anielica przełknęła ślinę i usiadła naprzeciwko mnie - miałam wizję - powiedziała niemal niedosłyszalnie i mocniej objęła się ramionami. Była mocno zaniepokojona i lekko roztrzęsiona.
- O co chodzi? Coś się stało? Czy Ye... - odchrząknąłem - Czy ktoś jest w niebezpieczeństwie?
- Będzie - poprawiła mnie - Noath. To co widziałam... - urwała, lekko się wzdrygając, lecz po chwili kontynuowała - Demony go pojmą, jeśli już tego nie zrobiły.
- Czy on przeżyje? - zapytałem, obracając w ręku jeden z moich nowych noży.
- Nie wiem, ale będzie bardzo blisko śmierci - powiedziała cicho.
- Ch*lera - mruknąłem, zrywając się z miejsca - Na wszelkie Cnoty, co się ostatnio wyrabia?
- Musimy mu pomóc - powiedziała, wpatrując się we mnie - Wysłaliśmy trójkę naszych na misję aby pomóc nieznajomym, Noath nie może po prostu zginąć.
- A co ja mogę zrobić? - warknąłem, chodząc po pokoju jak zwierzę w klatce - Nawet nie wiem gdzie on jest. Sam pisał o własnym akcie zgonu - powiedziałem, chociaż tak naprawdę czułem sympatię do tego anioła. W sumie był pierwszym Cherubinem, jakiego polubiłem. Nie wymądrzał się bez przerwy. Mógłby nawet zostać moim przyjacielem. No właśnie, mógłby, bo najprawdopodobniej już go nie zobaczymy.
- Ja wiem gdzie przebywa - powiedziała spokojnie, kręcąc kosmyk włosów na palcu.
- Tylko nie mów, że w tej całej Azji - warknąłem.
- Nie, nie zdąży tam dotrzeć. Złapią go jeszcze w Ameryce - odpowiedziała, przypatrując się każdemu mojemu ruchowi.
Wypuściłem głośno powietrze - wiedziałem, że Noath wyruszył na poszukiwanie Shushienae'a. Jeśli Piekło naprawdę zgarnęło opiekuna nadziei to może być bardzo nieciekawie - JUŻ jest nieciekawie.
- Dobrze, znajdę go - burknąłem.
- Ale, Andy! Ja nie miałam na myśli ciebie. Musisz tu być...
- Muszę? Nie, nie muszę, Luxio - powiedziałem chłodnym tonem, który trochę mnie zaskoczył - Sama chciałaś go ratować. Kogo innego poślesz? Sitaela? Dianę?
Otworzyła i zamknęła usta - najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć.
- A Alesya? - zapytała w końcu.
- Nie sądzę, żeby ktoś prócz mnie z nią wytrzymał - uśmiechnąłem się krzywo - Potrafi być wredniejsza od Yeiazel.
- Akurat z Yez wytrzymujesz bez problemu - żachnęła się Luxia.
- A czy to teraz ważne? - Lekko uśmiechnąłem się na myśl o Upadłej, ale nie pozwoliłem Luxii tego dojrzeć - Gdzie Noath zostanie złapany?
Widać było, że Luxia się skupiła. Najwyraźniej odczytanie położenia z wizji nie było najłatwiejsze.
- Okolice Seattle, przynajmniej tak mi się wydaje. Pewnie dokładne położenie zradzi nam wzrost demonicznej aktywności - powiedziała.
- Szkoda, że wszystkie Moce wyruszyły - mruknąłem - to ich działka. A Seattle wydaje się logiczne - Noath wyruszył dwa dni temu, więc powinien tam dotrzeć jutro lub tej nocy. Podróż wybrzeżem, a następnie przez Kanadę jest chyba najlepszym wyjściem. Dzięki takiej podróży można dostać się na teren Rosji bez przemierzania wielu mil nad oceanem.
Luxia nie odezwała się, jedynie patrzyła jak szperam w szafkach i łażę po gabinecie. Składałem różne rzeczy na kupkę, a następnie zgarnąłem je do dużej, skórzanej torby.
- Mówiłeś poważnie? - zapytała mnie Lux.
- Tak, zaraz wyruszam - odpowiedziałem, patrząc jej w oczy - SAM.
<Lux?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz