Podniosłam się, siadając na brzegu łóżka. Spojrzałam na Sitaela, który trzymając zdjęcie wpatrywał się w pewną kobietę. Przysiadłam się bliżej. Anioł zareagował.
- O! Lux, wstałaś już.
- Tak wstałam. – Powiedziałam jeszcze z ranną chrypką. – To twoja… Dziewczyna? – Spojrzałam na niego
- Nie, nie. Skądże, to narzeczona mojego przyjaciela. – Zaśmiał się, wymachując rękoma
Nie odpowiedziałam. Zwinnie wstałam i żwawym krokiem powędrowałam do łazienki.
Po około dwudziestu minutach byłam już gotowa, ubrałam się „normalnie”, czyli tak jak kobiety z L.A. Przypodobał mi się ten styl.
Podeszłam do lustra, wyciągając z szafeczki przybory do makijażu… Matko, jak to profesjonalnie brzmi… Delikatnie użyłam tuszu i nic więcej.
(samojebka ^^)
Wyszłam z pokoju, zerkając na leżącego Sitaela na łóżku.
- Widzę, że się u mnie zadomowiłeś. – Zaśmiałam się siadając przy nim
- Tak troszkę… - Odwzajemnił uśmiech
Spojrzałam na zegarek… Hmm… Była dopiero w pół do siódmej, więc mieliśmy jeszcze około dwie godziny do śniadania. Położyłam się przy chłopaku, bawiąc się swoimi włosami. Obróciłam się na bok kładąc głowę na torsie chłopaka. Usłyszałam jak coś mruczał pod nosem, ale nie zrozumiałam nawet co, poczułam tylko jego silną dłoń na moich plecach.
<Sitael?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz