wtorek, 4 lutego 2014

Od Nezaynhnel'a

Chcąc nie chcąc zdecydowała wspomóc mnie swą wiedzą…zamkową. Przeplotło się to wymianą kilku żartów, czy złośliwych komentarzy…na które potrafiła odpowiedzieć równą „uprzejmością” co u mnie samego. Ha!.. ładnie wiedzieć, że nie skończyło się to siarczystym policzkiem, płaczem, czy…serafinowie wiedzą czym jeszcze (bo sam czasem się gubił, co w tych żeńskich myślach chodzi). I mimo żartów co do jego imienia – potrafiła je powtórzyć bezbłędnie…choć potem kilka razy przemknęło jej „Nez”…W sumie, czemu nie?
- Prawdopodobnie to Twój pokój– staliśmy przed ciemnobrązowymi drzwiami z czarną obramówką czarnych płytek.
- Jakoś to „prawdopodobnie” nie jest zachęcające, bo ostatnio mam tendencję do pakowania się w miejsca…hm… pełne atrakcji – wyszczerzyłem się w pełnym uśmiechu – chyba zaczyna mi się to podobać…zawsze to jakaś akcja się dzieje…
- Jeśli szukasz „akcji”, to polecam znajomość z Jeffem – odwzajemniła uśmiech, a w jej oczach błyskała złośliwa nutka uciechy w stylu „Ciekawe ile rund wytrzymają…
- Rozumiem, że ów Jeff, to wasza maskotka i atrakcja w zamku? – nacisnąłem w końcu klamkę i z rozmachem pchnąłem drzwi.

Rozejrzałem się, za mną stanęła Yez.
- Fajny kot… - nie bardzo wiedziałem, czy żartowała, czy rzeczywiście darzyła jakimiś emocjami wymalowane na ścianie stworzenie, więc skwitowałem tylko „mhm” i dalej wędrowałem po pomieszczeniu. Nieźle…zdecydowanie „nieźle”, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jeśli już gdzieś się zatrzymywał, czy sypiał…to było to zawsze doskonale sprawdzone, wysublimowane i potwierdzone… „gdzie popadnie”.
- To ja sobie…- Yez właśnie szykowała się do zwrotu na korytarz.
- Czekaj!
- Chyba powinieneś nauczyć się innych komend zawołania – czarnowłosa jednak zatrzymała się, stanęła opierając się o drzwi.
Klapnąłem na brzegu łóżka, a w kąt rzuciłem małe pudełko, które z brzękiem obiło się o ścianę.
- Nie zapytasz czemu zgodziłem się jechać?
Upadła uśmiechnęła się krzywo, w oczach znowu pojawił się ten specyficzny, ironiczny błysk.
- Czekałam, aż sam się wyspowiadasz
- Rozumiem, że masz tu jakiś konfesjonał?
- Nie zauważyłeś?...Cóż za spostrzegawczość…- zaśmiała się i westchnęła – No dobrze….czemu w takim razie chcesz się wybrać prawie na drugi koniec świata z właśnie poznaną Upadłą, która dodatkowo ratuje ci tyłek przed przykrym losem plamy z rąk wspominanego wcześniej Jeffa? Yez przewiercała mnie teraz wzrokiem, jakby szukała…czegoś…
- Cóż, po pierwsze...nie sądzę, bym tak łatwo zmieniał swoją konsystencję do poziomu cieczy...wiesz, to źle działa na cerę…- zerknąłem na nią bokiem z przyklejonym do twarzy półuśmiechem – po drugie… - tu gdzieś uśmiech mi zgasł - szukam kogoś, a wydaje mi się, że Ty...czy ten Andy…czy ktokolwiek, kto się zajmuje tym całym wyjazdem, może coś na ten temat wiedzieć.
- Ach…a już miałam nadzieję, na jakiś przejaw dobroci z Twojej strony – znowu ten jej dziwny uśmiech.
- I tak bym zapewne pojechał…jeśli to Ty byś poprosiła… - większość płci pięknej w tej sytuacji powinno przynajmniej się zarumienić. Nie w jej przypadku. Zamiast tego walnęła ze szczerym uśmiechem „Wiem”. Tym razem ja westchnąłem. Yez podeszła bliżej.
- Kim jest ten „ktoś”, kogo szukasz? Sprawdzę w czeluściach zbieranych informacji…albo…wyciągniemy wieści od naszego szacownego przywódcy…- zamilkła na chwilę, a jej spojrzenie pobiegło gdzieś w bok.
Hmm..za każdym razem jak wspominaliśmy owego „szacownego przywódcę”, Yez miała nieodgadniony wyraz twarzy. Ni to zatroskany, ni to zdenerwowany, ni to zamyślony. Widać rzeczywiście go nie lubiła….a może właśnie odwrotnie?...a może jedno i drugie? Eh, za krótko jest by się w takich rzeczach łapać. Musiałby zobaczyć ich razem, by wywnioskować coś więcej.
- Alesya Blackrist, Upadła. To jej szukam. Nie ma z nią kontaktu od jakichś 7 lat.
- Nie „ma”, czy nie „masz”? z nią kontaktu?
- Nie ma…to już akurat sprawdzałem – odwróciłem spojrzenie, miałem wrażenie jakby próbowała ze mnie czytać.
- To skąd wiesz, że jest w Japonii?
- Nie wiem…ale w przeciągu kilku dni, łącznie z Tobą, słyszałem już 3 razy „Japonia”. To jedyny ślad, jaki mam, więc co mi tam…”pojadę z pierwszą napotkaną osobą, która mi to zaproponowała...i voila, trafiłem na Ciebie” – mój żart przeszedł bez odpowiedzi. Yez zamyśliła się, jakby coś sobie układała w głowie.
<Yez?...no teraz liczę na dłuższą Twą inwencję >

12 komentarzy:

  1. No to...nie wiem, czy Yez to dokończy, czy może Szefu jakoś się sprytnie w to wplącze?
    - Nezaynhel -

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli czekacie na mnie, to nie dzisiaj. A poza tym- polecam Andy x Yez w akcji xD A więc może Aryia ma więcej chęci do pisania? ~Yeiazael Advachiel
      P.S. Nezaynhelu, nie pamiętasz mojego pełnego imienia :P

      Usuń
    2. No to czeka Nez na odpowiedź...od kogokolwiek kto zechce:P
      I Yez, pamięta, pamięta całość imienia, ale skoro jest "Nez", to będzie i "Yez":P...no i chyba już bedzie jak dla mnie też "Szefu", zamiast "Andy":P
      - Nezaynhel -

      Usuń
    3. Nez-Yez. To się rymuje xD ~Yeiazel Advachiel

      Usuń
    4. Tak..tyle "Nez-ów" i "Yez-ów" się pojawiło, jakby to była jakaś rymowanka:D
      - Nezaynhel -

      Usuń
  2. Szefu ma zapierdziel w szkole, ale postara się coś napisać ;)
    /Andrew

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeff tez ma zapierdziel w szkole i nie ma kiedy dokończyć to nieszczęsne opowiadanie, bo za każdym razem jest tylko na piętnaście minut na kompie ;-;
    ~Jeff

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to xD ~Yeiazel Advachiel

      Usuń
    2. No to się wszyscy zgadzamy, że mamy zapierdziel:) Liczę jednak na wielkie powroty wszystkich:D
      - Nezaynhel -

      Usuń
    3. W weekend, bracie. W weekend. ~ Yeiazel Advachiel

      Usuń
    4. Ja jutro, bo mi trochę lekcji przepada ^^
      //Andrew

      Usuń
    5. Ave!~Yeiazel Advachiel

      Usuń