- Luxia...
Wyszeptała anielica gdy zobaczyła kto do niej podszedł. Spodziewała się tego od momentu, w którym usłyszała jej imię zza drzwi. - Co ty tu robisz?
Pytanie skierowane w jej stronę padło z ust dawnej przyjaciółki.
- Ja - ja... Ja czekałam na przywódczynie ale ona... Ona wyszła...
Wyjąkała blondynka. Musiała zmierzyć się z widokiem jak i z widokiem paru twarzy patrzących w nią zza otwartych wciąż drzwi.
- Dlaczego tu siedzisz idź do pokoju.
- Nie - Nie wiem gdzie... -powiedziała i zaraz skryła swą twarz w kolana uśmiechając się pod nosem.
Luxia pomogła znaleźć pokój Dianie, który jak się okazało znajdował się tuz obok pokoju byłej przyjaciółki. Nacisnęła klamkę i delikatnie popchnęła drzwi. Przekroczyła próg i stwierdziła że lepszego pokoju nie mogła sobie wymarzyć:
Usiadła na kanapie razem z Lux i nastała cisza. Przerwała ją kiedy zadała pierwsze pytanie.
- J - jak tam?
Znowu cisza przerwana przez druga anielicę
- Dobrze.
- N - nie wiem co powiedzieć. - wyznała nieśmiała i zaraz potem podciągnęła swoje kolana pod sama brodę.
- Co tu się w ogóle dzieje? Nikogo nie znam oprócz ciebie, ale wiem, że nie jest tu dobrze...
- Odeszła przywódczyni i to ja mam ją zastąpić. - odpowiedziała Lux i oczywiście pewnej Upadłej się to nie spodobało więc...
- Oj Lux pamiętaj, że to duża odpowiedzialność... Co prawda jesteś ode mnie starsza, ale nadal masz tylko 110 lat... Wiem, że sama jesteś niepewna... - powiedziała z troską w głosie.
Miała nadzieję na odbudowę przyjaźni... Anielica podeszła do torby i zaczęła czegoś szukać potem odłożyła ją na krzesło
- Co...
- Nic, nic - powiedziała i usiadła obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz