Siedziałem przy biurku, przeglądając stertę papierzysk. Były to notatki, które pomagałem przygotować na misję. Oczywiście kazałem zachować pozory, że wcale mnie to nie interesuje, chociaż w rzeczywistości odświeżałem kontakty i wyciągałem informacje od wielu Upadłych. Luxia bardzo zaangażowała się w to przedsięwzięcie i pomagała Rebecce jak tylko mogła. Często siadaliśmy w trójkę, wymienialiśmy się informacjami i wspólnie tłumaczyliśmy zdobyte zapiski. Teraz segregowałem je i wkładałem do odpowiednich teczek zgodnie z datami. Otworzyłem szufladę, w której leżały równo ułożone segregatory i luźne kartki - byłem pedantem, co niesamowicie mi przeszkadzało. Miałem ciągłą potrzebę układania swoich rzeczy i segregowania ich - możliwe, że była to jakaś dziwna psychoza. Jedyną niepasującą rzeczą była długie, szare pióro przyklejone tasiemką w drewnianej ścianki przegródki. Yeiazel dała mi je tuż przed moim upadkiem, gdy wiedziałem, że strącenie jest kwestią kilku dni. Odczepiłem je i obróciłem kilka razy w palcach - nie wiedziałem czy nie powinienem go zwrócić Yeiazel. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Mamy dzis dyżur przy zmywaniu, prawda? - zapytał mnie Noath, wchodząc do pokoju.
- Tak - mruknąłem - teraz nasza kolej.
Dla mnie oznaczało to pojawienie się na posiłku, czego nie robiłem od kilku dni. Unikanie Yeiazel szło mi całkiem nieźle - ostatnio straciłem panowanie nad sobą i bałem się, że to się powtórzy. Dziwne, normalnie nie mam żadnych problemów z powściągliwością w stosunku do innych. Często posądzano mnie o "sztywny" sposób bycia. Z nią było inaczej, za każdym razem chciałem zrobić coś więcej. Pragnąłem dotknąć jej pleców, zatopić ręce w jej włosach i poczuć smak jej ust. Nie łatwo było przemówić sobie do rozsądku.
- Oko ci drga - usłyszałem słowa Noatha i oderwałem na chwilę wzrok od notatek,.
- Słucham? - zapytałem medyka.
- No wiesz, oko, powieka, drży, lata, podskakuje...
- To zauważyłem - uśmiechnąłem się do anioła - Czemu się tak dzieje?
- Pewnie niedobór magnezu - stwierdził, głaszcząc swoją wiewiórkę po łebku - No wiesz, stres i te sprawy.
Szi-szi zaczęła coś tam piszczeć, na co Noath jej odpowiedział:
- Yhm, fakt. To, że wlewa w siebie tyle kawy też nie pomaga.
Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc na tą zażyłość pomiędzy zwierzakiem a aniołem. Polubiłem Noatha - był wiecznym optymistą.
- Tak, zauważyłem, że coś jest nie tak. Samowolne ruchy oka nie są czymś normalnym - odparłem z uśmiechem.
<Noath, dokończysz?>
Oo.. Ty. Masz. moje. Piórko. o.O ~Yeiazel Advachiel
OdpowiedzUsuńA mam xD I chyba ci je oddam...
Usuń'//Andrew
Nope. ^^ ~Y.A.
Usuń