Uśmiechnęła się pokazując białe zęby i wyszła z mojego zdemolowanego gabinetu. Gdy drzwi się zatrzasnęły cicho się zaśmiałem - rozbrajająca szczerość. Rozejrzałem się po pokoju, oceniając szkody. Z krzesła dla gości pozostały szczątki, a biurko było trochę osmalone. Cholera, zamiast spisu rzeczy do kupienia na blacie leżała kupka popiołu. Trudno - trzeba będzie jeszcze raz wszystko zebrać. Z lekkim westchnieniem zebrałem większe odłamki rozwalonego krzesła i wyszedłem z nimi z gabinetu. Zaniosłem je na zewnątrz i położyłem w środku kamiennego kręgu, w którym czasami rozpalaliśmy ogniska. Właściwie czemu by nie zrobić tego dzisiaj? W sumie była moja kolej na gotowanie, więc miałbym uproszczone zadanie. Z tą myślą pomaszerowałem poszukać Luxii, która - jak okazało się chwilę później - była w swoim pokoju. Zapukałem do drzwi, poczekałem na głośne "proszę!" i wszedłem do środka.
- Lux, robimy dzisiaj ognisko? - zapytałem od razu.
- Co cię napadło? - zapytała - Byłam pewna, że znikniesz gdzieś w L.A żeby mieć od nas spokój - zaśmiała się.
- Plany zmienione, dołączyła do nas nowa Upadła.
- Naprawdę? - dziewczyna zmarszczyła brwi, a ja potaknąłem - W porządku, ognisko to niezły pomysł.
- Bierzemy gitary? - zapytałem, zatrzymując wzrok na instrumencie w rogu pokoju.
<Luxia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz