wtorek, 28 stycznia 2014

Od Yeiazel

Westchnęłam głęboko. Licz do dziesięciu, powtarzałam sobie w myślach. Kurwa, to takie głupie… Przygryzłam wargę i znów zaczęłam wyginać nerwowo palce.
 Siedziałam na niskim, porośniętym bluszczem murku za stajnią, wpatrując się w kruka, pewnie Slavadora.  Pikował w stronę pałacu. Przeklęte niech będzie to miejsce i jego szef.
 Gwoli ścisłości siedziałam na tym chłodnym kamieniu od kilku godzin - nadal wściekła. Musiałam coś miętosić w dłoniach, coś robić. Albo wyginałam palce, skubałam liście bluszczu, a w ostateczności rzucałam bez celu małymi kamyczkami lub grudkami ziemi, rozpamiętując kłótnię.
Nie pierwszy raz gryzłam się z Andym, ale tym razem przesadził. Podczas obiadu poruszony został niewinny temat - mała ilość mieszkańców zamku. Pałac jest dostępny od niedawna, a anioły są strącane od wielu tysiącleci, a wielu z nich nie zagrzewa miejsca w Piekle. Jasne stało się więc, jak wiele Upadłych błąka się po świecie.
 - Już o tym myślałyśmy z Rebeccą! – powiedziała Luxia, wymachując sztućcami. – Dobre byłyby wyprawy poszukiwawcze- znaczy się, nie dobre, ale najrozsądniejsze.  Noath, podasz mi sos?
 - Uhum – wymruczała Rebecca, popijając sok. – nie chodzi tu jednak tylko o upadłych. W latach dziewięćdziesiątych zaginęła spora grupa aniołów w Azji. Władze, o ile się nie mylę. Możemy ich poszukać.
 Nie musiała kończyć wątku- każdy wie, że zagubione anioły tracą z czasem pamięć, a potem żyją i umierają jak śmiertelnicy. Lata dziewięćdziesiąte… To nie jest w sumie tak dawno. Od razu podchwyciłam wątek.
 - Ja mogę się tym zająć!
 - Nie – wtrącił się gwałtownie Andy i tu się zaczęło… nikt nie będzie rozstawiał mnie po kątach, chcę zobaczyć kawałek Ziemi i nareszcie poczuć się potrzebna, a Andrew powstrzymuje mnie z jakichś niejasnych powodów… Nie raz kłóciłam się już z przyjacielem, ale w życiu nie byłam na niego tak wściekła. Zaczęło się od syknięć, a gdy czara irytacji się przepełniła, po prostu wrzeszczeliśmy na siebie bez konkretnego ładu i składu, a reszta patrzyła na nas, jakby byli widzami bez biletu na oklepanej sztuce „Andrew i Yez”.
 Znów zacisnęłam pięści. „Głupek, kanalia, precel!” psioczyłam bez składu na upadłego w myślach. Jestem Aniołem Mocy, nie dam sobą dyrygować, a twierdzenie, że jestem niestabilna emocjonalnie jest bez sensu! Już mi przeszło. Nienawidzę bezcznności, nie chcę, żeby medycy tylko ciągle się mną zajmowali. Jeśli mam tu tkwić, to chcę robić coś więcej, niż ciągle szczotkować pegaza.
 Nie zareagowałam, gdy W polu mojego widzenia pokazał się Andrew. Upadły też na mnie nie spojrzał, tylko podszedł do krzywo ciosanych z kamienia schodków i klapnął na nich ciężko, wzdychając, jakby miał siedemdziesiąt lat. No, pomińmy to, że ma ich trzysta dwanaście i… Och, Serafinowie, darujmy sobie temat wieku anielskiego.
 Tak jak wcześniej ledwo mogłam usiedzieć, podrygiwałam, chodziłam w kółko, maltretowałam wszelkie strupy i odstające skórki, tak teraz zastygłam, bojąc się nawet mrugać- jakby mogło to spłoszyć Andrewa. W końcu jednak nie wytrzymałam i mruknęłam:
 - Och, oczywiście. Nic się nie stało, nie musisz przepraszać! – zadarłam oczy do góry.
 Długo czekałam na odpowiedź.
 - Nie mam zamiaru cię przepraszać... – Wciągnęłam gwałtownie powietrze przez nos.
 - A więc chyba nie mamy o czym rozmawiać – wtrąciłam.
 Wstał nieśpiesznie i skierował kroki w moja stronę, mimo wszystko unikając mojego spojrzenia. Denerwował mnie w nieświadomy sposób, odkąd znów na niego trafiłam- jego rysy były dla mnie zatarte, nie mogłam czytać z twarzy. To bardzo drażniące, zwykle wiem, co czują moi rozmówcy i drogą dedukcji wywnioskowuję ich myśli i reakcje. Tym razem zostałam pozbawiona asa i czułam się odsłonięta.
 - Yeiazel Advachiel – powiedział z oficjalną nutką. – Nie chcę, żebyś mnie zostawiała. – Ujął moja twarz w dłonie.
 - Ale ja muszę – jęknęłam. – Była anielica Mocy pozbawiona obowiązku i celu… To żałosne.
Wszystkie mięśnie jego twarzy napięły się gwałtownie, wargi ścisnęły w bladą kreskę, a wpięty w nie kolczyk nagle zdał mi się drapieżny.
 - Jak ty nic nie rozumiesz!
 - Ja?! – oburzyłam się, odpychając go od siebie. – No to wytłumacz mi, jaki masz konkretny powód, by mnie tu zatrzymać! – Nabrał już powietrza, by się odezwać, ale wtrąciłam jeszcze: - I nie wciskaj mi tu jakiś niestabilności! Ogarnęłam się, jestem Mocą gotową do pracy! – powiedziałam z taką pewnością, że nie mógłby zaprzeczyć, a jednak…
 - Moce zawsze znały swoje miejsce – tłumaczył spokojnie, raniące słowa nie pasowały do tak codziennego, miłego tonu. Chciałam, żeby krzyczał, kłótnia byłaby prostsza… - a ja jestem wyżej postawiony od ciebie. I potrzebuję cię tutaj – zaakcentował ostatnie słowo.
 Nawet chamstwo Yeiazel ma swoje granice- nie mogłam warczeć i go prowokować, gdy odpowiadał spokojnie.
 - Jesteśmy w martwym punkcie – powiedziałam, znów odwracając od niego wzrok. Bałam się, że pod naciskiem tych jasnych oczu ustąpię. Andy był równie dobrym manipulantem co ja.
 Nie odpowiedział, tylko usiadł na murku koło mnie. Oparłam policzek o kolana, a tak przy okazji spostrzegłam, że Salvador zniknął. Zabawne, szukam jakiejś błahej myśli, żeby się jej przyczepić.
 - Yez, spójrz na mnie. – Dotyk chłodnej dłoni na nagich plecach. Lubiłam je odsłaniać, było widać szramy. Ujął w palce mój podbródek i obrócił w swoją stronę. Czarne linie kreślące wzory na jego twarzy sprawiały, że błękitne oczy Andy’ego kojarzyły mi się z lodem. Ponad to zbliżały się coraz bardziej.
 „Bliżej” – szeptał jakiś dziki głosik z tyłu mojej czaszki, słyszałam go po raz pierwszy.
 „Nie, nie starczy!” – stara panikarka też dała o sobie znać.
 Objął dłonią moją szyję, palce wsunął we włosy. I to tyle.
 Czekałam, ale gdy tylko zmrużyłam oczy próbując nie stracić świadomości, ciepło drugiej osoby zniknęło, a ja mogłam tylko patrzeć za odchodzącym upadłym.
 Następnego dnia dostałam pozwolenie na misję.

9 komentarzy:

  1. *klaszcze*
    Jesteś mistrzem :p Strasznie mnie rozbawiłaś.

    //Andrew, który nie wie co ze sobą zrobić i chyba podczas twojej misji będzie męczył innych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emm... No zaczynamy się bać :D

      Usuń
    2. A ty nadal te swoje 70 lat ;-; Wpadnij w tej chwili depresję, bo sobie idę, a nie..! ~Yeiazel Advachiel

      Usuń
    3. MIŁOŚĆ JEJ ŁUHUUU XD
      Tak bardzo lubię czytać takie opo :3

      ~Jeff

      Usuń
    4. Na razie miłości brak xD
      Jest obrażona Yeiazel. A i Andrew. B, który sobie nie radzi z emocjami :p A co z tego wyjdzie to zobaczymy.

      /Andy

      Usuń
    5. W dodatku Yez wyjeżdża. Jest intryga, nie ma akcji. Należę do tych brutalnych pisarek, co to krążą wokół tematu i maltretują postacie >u< ~Yeiazel Advachiel

      Usuń
    6. To się dogadamy, bo ja też tak robię xD Podchody, intrygi, aluzje ale właściwej akcji brak.
      /Andy

      Usuń
    7. Taa, jasne xd
      ~Jeff

      Usuń
    8. Nie wierzysz? >n<
      Aryo, czas na pisaną zabaw w Simsy. Buahahahah! >u<
      ~Yeiazel Advachiel

      Usuń