niedziela, 26 stycznia 2014

Od Noatha "Moja historia cz. I"

Było zimno, strasznie wręcz zimno, a ja patrzyłem na pochmurne niebo. Perspektywa z dołu wydaje się taka inna niż z góry. Jest nawet... lepsza. Lepiej jest się łudzić o lepsze jutro, niż o lepsze dzisiaj. Dzisiaj lepsze być nie może, bo już jest złe, ale jutro... jutro może będzie inne. To samo jest z Niebem dzisiaj jest - fe, a jutro może będzie - cudne? W sumie nie należę do tych stabilnych, co za tym idzie moje zdania i opinie są plastyczne... Wracając…
Pierwsza myśl- ziemia jest spoczko.
Druga myśl – Szi- szi znowu zasnęła...
- Hej, malutka - mówię cicho, wkładając delikatnie rękę do kieszeni - już jesteśmy. Przespałaś bardzo ładny lot, tak przy okazji.
Wyjmuję nieporadnie rękę z kieszeni, trzymając małą ,brązową kuleczkę futra.
Lekko muskam jej lewe uszko, starając się by zwróciła na mnie uwagę. Od razu otwiera jedno oczko i bacznie mi się przygląda.
„ Mówisz, że fajny…” w moich myślach rozlega się zaspany głos Szi - szi„ To już to miasto aniołów?”
- Tak naprawdę fajny lot - przyznaje wygodniej rozsiadając się na dachu wieżowca - i tak nie mylisz się jesteśmy w Los Angeles.
Chwile zajmuje jej przeciągnięcie się i wylizanie łapek. Przewracam oczami.
- Ty i te twoje po przebudzeniowe toalety.... - fuczę wcale się nie złoszcząc. - Zdaje mi się czasami, że jesteś bardziej chomikiem, niż wiewiórką.
Słyszę oburzony pisk : ,, Jak śmiesz młokosie ?! ,, i zwinnym ruchem daje ją na swoje prawe ramię, by mogła wszystko lepiej widzieć.
- A co nie mam racji ?
,,Nie,, mówi z pełnią powagi i pewności siebie wiewiórki.
Ociężale wstaje i rozglądam się po okolicy.
- Pamiętasz adres ? - upewniam się jeszcze.
,, Pytasz wiewiórkę, która nie pamięta, gdzie w zeszłym tygodniu chowała orzechy, więc... Niezbyt,,
- Nie przejmuj się ja też bym nie pamiętał - przyznaje z uśmiechem. - ale to chyba gdzieś w chmurach, nie ?
,, No, ba. To ANIOŁY. Jasne, że w chmurach,,
- Racja głupie pytanie - podpieram się ręką i patrzę w górę, zaczyna mżyć. Zakładam kaptur. Czeka nas nie lada wyzwanie i jeszcze muszę znaleźć jakiegoś przywódcę, by tam się dostać... Zamek w Chmurach - prawie - Niebo. Ale prawie to duża różnica.
,, Wolałam Niebo - tam było dużo Nutelli,,
- I ty się dziwisz kiedy mówię, że jesteś od niej uzależniona ?
,, Ale tam są orzechy... z czekoladą,,
- No są, a ty powinnaś jeść coś mniej energetycznego, o mniejszej ilości czekolady - podaje jej ziarenko słonecznika, a sam wsypuje sobie garść do gardła.
,, Słonecznik ?!,,
- Nie pyskuj, to jest zdrowsze niż ta twoja Nutella.
Żuję powoli słonecznik patrząc na mapę miasta, kupioną w jednym ze sklepików. Coś mi się zdaje, że ludzie nie mają prawa widzieć tego Zamku, ale któż może im zabraniać widzieć cień? Szeleszczę papierem i przewracam ją do góry nogami. Tak też odpada. Przecież zwykła mapa turystyczna nie może wiedzieć, gdzie są TAKIE rzeczy. Składam ją starannie i podaje Szi – szi.
- Możesz z tego umościć sobie legowisko, czy co tam chcesz - mówię.
„ Jestem mile zaskoczona” mówi, zbiegając powrotem do kieszeni
- Tylko znów nie zaśnij.
„ To zajmie tylko chwilę”
- Do kwadratu razy niezdecydowanie wiewiórki – mruczę.
Wyglądam za krawędź dachu wieżowca. Wysoko.
Pode mną suną korowody ludzi, nawet nie patrząc na szaleńca z wiewiórką na dachu. Przekrzywiam lekko głowę. Na horyzoncie widać grzmot. Ludzie jeszcze szybciej zaczynają iść w swoim kierunku. Ciekawe… czemu się tak śpieszą? W taką ładną pogodę trzeba być na polu. Wyprostowuje się i nagle słyszę dźwięczny głos.
- Zgubiłeś się?

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz