Siedzieliśmy na marmurowych poprzecinanych szarymi żyłkami, szerokich schodach naprzeciw głównego wejścia do zamku. Stopnie z czasem ginęły w mgle, a może chmurach? Na zewnątrz był to klasyczny pałac (o, nie, nie ponury! Choć może miejscami… ), ale jego wnętrze postępowało wraz z ludzkością. Widzieliśmy kilkanaście pokoi, salę muzyczną, ogrody, zbrojownię i jadalnię. Czym prędzej chciałam iść do stajni, żeby zobaczyć moją ukochaną Tagorę, ale Andy mi nie pozwolił. „Jesteś jeszcze słaba, nie możesz się przemieszczać, a do stajni trudno dojść. Nie oczyściliśmy do tej pory ścieżki.” Pfff…
- Andy? – zagadnęłam, trącając go ramieniem.
- Hmm…? – Był trochę nieobecny, obserwował ptaki latające między chmurami. Nie, to nie były ptaki. Jeden z nich był aniołem.
- Kto to? – zapytałam, odkrywając gorycz w swoim głosie. Wszyscy mają tu skrzydła tylko nie ja. Tylko ja tak naprawdę upadłam. Do samego dna, b już nigdy się nie odbić… Nie wzlecę, bo nie mam skrzydeł.
- Sitael i jego feniks- wyjaśnił, wracając spojrzeniem do mnie. – To minie, Yez.
- Co? – warknęłam.
Wrażenie inności, zdrady, odrzucenie, frustracji? A może niechęć do aniołów? To obce, przytłaczające. Przyłapałam się na tym, że znów kiwam się w przód i w tył. Przestałam, gdy poczułam dłoń Andy’iego na plecach.
- Wiesz. Straciłaś część swojej anielskości, stałaś się w ułamku ludzka – tłumaczył, palcem kreśląc wzorki wzdłuż moich blizn. – Opanujesz to, ale na początku ludzkie odruchy i emocje będą cię drażnić.
- Jedyne co mnie drażni, to to, że tacy jak on – wskazałam ręką anioła wykonującego salto w powietrzu- są tu, gdy mają szansę być tam – tak mocno wyrzuciłam ręce do góry, że aż walnęłam Andrewa w podbródek. – na serafinów, przepraszam! – pisnęłam, przykładając dłonie do ust.
Anioł roztarł podbródek, a jego usta wykrzywił kwaśny uśmiech.
- Nie o Sitaela chciałam cię spytać – mruknęłam, wracając spojrzeniem do niknących w parze wodnej schodów.
- A o co?
- Co ty ze sobą robiłeś? Przez te sto lat – dodałam. – Osobiście czuję się strasznie ograniczona.
Sitael zniknął, jego zielony feniks też, a Andy nic nie mówił, bawiąc się czarnymi bransoletami. Oparłam głowę o kolana, a dłonią odnalazłam srebrną obrączkę dookoła kostki. Aureola. Wspomnienie, którego pozbyć się mogę tylko pozbywając się stopy. Będzie mnie męczyć przez te wszystkie tysiąclecia, które spędzę na ziemi. To tak długo… Wzdrygnęłam się, gdy dobiegł mnie głos Andewa.
- Ziemia jest wielka, ma tyle możliwości.
- No tak, ale kiedyś się wyczerpią – stwierdziłam kwaśno., na co mój towarzysz sapnął z irytacją i przeczesał włosy.
- Od kiedy jesteś taką pesymistką, co?
- Zawsze byłam realistką – poprawiłam, ale Andy chyba tego nie usłyszał.
- Tyle książek, tyle miejsc, zabytków, pasji… Ludzkość jest taka różnorodna – mówił z pasją- wymyśliła tyle zajęć, a ich życie jest przecież za krótkie dla tego wszystkiego!
- A nasze jest za długie – stwierdziłam.
- Są pomysłowi, postępowi – odparł. Za tysiąc lat wymyślą milion nowych zajęć i zbudują tysiące wspaniałych budowli..
- A my będziemy obserwować, jak stare kruszeją? – bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
- Niestety… - westchnął z żalem tak głębokim, o jaki go nie podejrzewałam.
- Nie myślałam, że tak fascynują cię ludzie – starałam się zatuszować nutkę wzgardy w głosie.
- A ja nie wiedziałam, że ciebie fascynuje Diabeł – odbił piłeczkę.
Wszelkie barwy spełzły z mojej twarzy, mięśnie zesztywniały. Anioły… syknęłam w myśli.
- Skąd wiesz? – znałam odpowiedź.
- Od Rebeccki. Opowiesz mi wszystko, czy mam ją pytać? – w jego głosie brzmiała wyraźna nagana „Nie jego sprawa. Nie musi wiedzieć. „ szepnął jakiś zaborczy głosik w mojej głowie. Nie. Spadłam Andrewowi prosto z Nieba i nie był to miły podarunek, zasłużył na wyjaśnienia. W dodatku jest moim jedynym przyjacielem i tylko on mnie rozumie… „Nie od końca. Ma skrzydła.” Cicho siedź.
- Andy, ja zwątpiłam w niebo – wypaliłam. – Zwątpiłam w system, dla którego zostałam stworzona. – Przeczesałam nerwowym gestem włosy. – Ja nie.. – zacięłam się. – Słuchaj, znałam tylko jedną stronę medalu! Chciałam wiedzieć, z czym walczę, a zawsze gdy pytałam, inni mnie spławiali. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co jest w Piekle, jak funkcjonuje, więc wybadałam sprawę na tyle, na ile mogłam. – Westchnęłam, rozluźniając ramiona. – pamiętam, że gdy siedziałam w sypialni, próbując skwalifikować co jest prawidłowe, a co nie, wpadli Cherubini i wywlekli mnie do Sali Tronowej. Byli tam wszyscy zamieszkujący Niebo, niektórzy specjalnie wezwani. Moją egzekucję planowano już od dawna i to bolało. Pozbawili mnie skrzydeł, szat i łaski anielskiej, a potem strącili – Zagryzłam dolną wargę i spojrzałam na Andy’ego. Skupił się na znikających w mgło-chmurach marmurowych stopniach. Co dostrzegłam na jego twarzy? Nie wiem. Złość, współczucie, zażenowanie? A może zawód? Cieszyłam się jednak, że nie rzucił żadnego „przykro mi” ani nic równie banalnego. Milczał, obracając w palcach czarny, masywny pierścień.
- A wiesz, co było najgorsze? – podjęłam już spokojniej. – To, że wszyscy po prostu stali i się patrzyli, nawet moi bracia. A dla serafinów nie byłam niczym więcej jak zwykłą przestrogą. Przestali mnie traktować… jakkolwiek, gdy wybiłam się ze statystyk. Gdy mnie znalazłeś, wracałam z Piekła. – Pominęłam fakt, że szukałam Andy’ego. – Diabeł też nie chciał anielicy bez skrzydeł, byłabym bezużyteczna. W sumie to niezła kara- stwierdziłam na koniec. – Wahałam się między Piekłem i Niebem, to teraz żadne mnie nie chce.
Nie zauważyłam, kiedy znów objęłam kolana ramionami i zaczęłam kiwać się w przód i tył. Palcami poczułam obrączkę z chłodnego metalu na kostce- aureola. Pamiątka, która będzie mnie męczyć przez wieki. Zastygłam w bezruchu, gdy poczułam czyjąś dłoń na nagich plecach.
- A może to nie kara, tylko szansa? – pytanie rozpłynęło się w powietrzu. – Chciałaś złamać propagandę, ale Niebo i Piekło są czarno-białe. A Ziemia- kolorowa.
Dobrze rozumował, ale przyznanie mu racji byłoby jak stwierdzenie, że nie zostałam skrzywdzona. Skrzydła to za wysoka cena za taką szansę.
- Zabierz mnie do Tagory – rzuciłam trochę chłodno.
<koniec przedostatniej części xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz