Uderzył mnie zapach świeżej farby. Zakaszlałam lekko, po czym rozmasowałam dłońmi twarz, podniosłam palcami powieki. Czas zacząć nowy dzień, muszę się zameldować u Yehuiaha i…
Stop. Gdzie ja jestem?
- Jak się czujesz? – zapytał ktoś.
Uniosłam się na łokciach, pełna niedowierzania wpatrując się w Upadłego Anioła. Zmienił się… Znałam go zawsze, aż do momentu, gdy go strącono. Tak, bardzo się zmienił..
- Andrew? – zapytałam.
- Uważaj, bo twoje brwi zaraz zahaczą o sufit – rzucił z półuśmiechem i wstał z parapetu.
- Ja nie mogę! Stary, co to za tatuaże?- Usiadłam na łóżku, zakręciło mi się w głowie. – Fajowe! – jęknęłam. Szkoda, że mi ich nie można mieć.
- Przystopuj, kotku- uniósł dłonie na wysokość ramion. – Od początku. Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? – zapytałam.
Jego twarz wykrzywił kwaśno-gorzki grymas, nie do odczytania.
- Nic nie pamiętasz? – zapytał, patrząc na posadzkę z zaciśniętą pięścią i przygryzionym policzkiem. Coś jest nie tak. Mięśnie mojego karku mimowolnie napięły się, spojrzenie ciemnych oczu utkwiłam w przyjacielu. Nie cieszył się wcale z naszego spotkania co już samo w sobie było ciosem poniżej pasa.
- Co mam pamiętać? – wyczułam nerwy w swoim głosie. – Andy, dlaczego ja się z tobą spotkałam? Przecież mi nie wolno. Nie, żebym nie tęskniła, ale…
Uciszył mnie gestem dłoni, po czym podszedł do mnie i podając dłonie pomógł się podnieść. Chwilę patrzył na mnie uważnie, po czym wzdychając gestem głowy wskazał mi łazienkę. Tak, to nie był mój apartament w chmurkach. Obraz, który uchwyciłam kątem oka ukazywał ostre zbocza otoczone tajemniczą mgłą, przez które nie przebijały się ostre promienie słońca.
Łazienka była duża, cała utrzymana w odcieniach szarości, z paroma akcentami bieli. Szary to mój kolor. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie w obszernym lustrze obejmującym całą ścianę po lewej. Miałam na sobie iście anielską szatkę, tylko bardziej skąpą- wcięcie na plecach biegło aż do kości ogonowej, rękawów nie było, a tkanina sięgała kolan.
Z szelmowskim uśmiechem zerknęłam na Andy’ego. W tej swojej czerni wyglądał trochę obco.
- Ej, co taki pochmurny jesteś? – rzuciłam. – I chyba nie ty wsadziłeś na mnie to wdzianko, co? - Żadne z nas nigdy nie pasowało do aureolek i skrzydełek, dlatego pomimo różnic w charakterach trzymaliśmy się razem. Byliśmy dla siebie osobami, które nie zwracały uwagi na to, jak pomimo starań jesteśmy zsuwani na margines. W Niebie nigdy nie pozwalaliśmy sobie na takie żarty, ale teraz na pewno tu nie jesteśmy. – Wytłumaczysz mi to wszystko? – Zero nerwowości w głosie.
Z poważną miną pokazał mi palcem, żebym obróciła się plecami do lustra.
- Spójrz na odbicie.
Zerknęłam i…
Gardło momentalnie złapał niewidzialny śmiertelny uścisk, głowę zasypały wspomnienia. Nie mogąc zdobyć się na łzy, powoli skuliłam się i objęłam kolana ramionami. Gdybym miała skrzydła, objęłabym się nimi i odcięła od świata. Ale już ich nie miałam. Kiwałam się w przód i w tył na piętach. Wzrasta we mnie tępa złość i zażenowanie, poczucie zdrady. Rzeczy mi zupełnie obce, nigdy ich nie czułam, ale o dziwo potrafię je określić.
Coś miękkiego musnęło moje nagie plecy, poznaczone długimi, cienkimi bliznami, bledszymi niż moja jasna skóra. Andy usiadł obok mnie naprzeciwko lustra i lekko objął mnie skrzydłem i podał mi szklankę wody. Patrzyliśmy się na siebie w odbiciu.
- Dlaczego ty je masz? – wydusiłam z goryczą.
Wzruszył ramionami.
- Mniej podpadłem- mruknął. – chodź, oprowadzę cię po pałacu.
- Pałacu? – skierowałam na niego wzrok.
Kiwnął głową i pomógł mi wstać.
<<C.D.N>>
Obszernie i ładnie :D
OdpowiedzUsuńCzy ktoś się obrazi, jeśli dam za tę historię nieco więcej punktów?
Proszę, piszcie tutaj jeśli macie coś przeciwko.
Omnomnom :3 dzięki! I przepraszam za dwa powtórzenia i zmianę czasu pod koniec ( to wina Dotyku Julii i Igrzysk śmierci). Dopiero teraz to zauważyłam ~ Yez
Usuń