Upadły podał mi dłoń, lecz ja go zlekceważyłam. Odgarnęłam ciemną grzywkę z czoła, ruszając w stronę mojego pokoju. Zauważyłam tylko kątem oka, jak Jeff wchodzi do swojego pokoju. Idąc pomagałam sobie skrzydłami, ponieważ na nic nie miałam siły, ten ranny wypad do Rebecci, praktycznie po nic, zniszczył mi dobry humor, a teraz on. Zrobiłam coś złego? Chciałam tylko, jakoś… A nie ważne…
Zbliżał się wieczór, a ja nie miałam jeszcze planów. Może wybiorę się w nocną podróż po malowniczym Los Angeles…
Weszłam do mojego tajemniczego pomieszczenia, o którym nikt nie wiedział, prócz Rebecci, która mnie znalazła… Rozświeciłam płomykiem pokój i podeszłam do ulubionego okna. Podparłam dłonią policzek, patrząc na jasne budynki w centrum L.A. Stanęłam na parapecie z zewnętrznej strony i skoczyłam od razu unosząc się w górę.
Mój „pokój” znajdował się pod w największą z wieży zamku, więc z łatwością lądowałam na jego dachu. Tym razem wybrałam nieco mniejszą wieżę.
Usiadłam na zimnym dachu, zaciągając rękaw długiej bluzy na ręce. Niestety na moje nieszczęście, drasnęłam rany z porażenia…
> - Agrh… - Warknęłam do siebie
> Krew zaczęła spływać po moim nadgarstku. Próbowałam zakryć to dalej, lecz rękaw nasiąknął nią. Rozpostarłam skrzydła i już chciałam lecieć, ale znajomy głos zatrzymał mnie. Przekręciłam głowę, aby zobaczyć kto to jest.
> - Ooo.. Kogo ja widzę, zabójczego mordercę. – Usiadłam powrotem na lekko zakrwawionym miejscu
> - Masz rację, tak mnie nazywają. – Oznajmił z dumą
> Zakrwawioną rękę przyłożyłam do ciała aby nie zobaczył, ale było już za późno. Upadły anioł przysiadł się przy mnie, nie pytając się o zgodę.
> - Naprawdę, aż tak źle cię potraktowałem? – Zapytał niemal nie wyrażając uczuć
> - Bywało gorzej… - Powiedziałam, a po moim policzku poleciała mała łza
> Szybko ją starłam i podkuliłam nogi.
>
> <Jeff, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz