Nazywam
się Yeiazel Adwachiel. Tydzień temu skończyłam trzysta lat.
Jestem ósmym aniołem z Hierarchii Mocy. Nie.. byłam ósmym aniołem
z Hierarchi Mocy. Moim kolorem była krwista czerwień. Planetą
Mars. Dniem wtorek, miesiącem październik w dniach 9-13. Zapachem
gałka muszkatołowa. Moim zadaniem była walka- psychiczna i
fizyczna.
Wtorek, jedenasty października, szkarłatna krew spływająca po moich plecach, kreśląca strumienie i zacieki na brudnej skórze. Skrzydła w kolorze kojącej szarości, pachnące gałką muszkatołową.. Ja już nie mam skrzydeł. A Hierarchia Mocy nie istnieje. Nie dla mnie. Nie dla mnie, nie dla mnie, nie dla mnie…
Nie jestem już Aniołem, tylko Upadłym Aniołem, sługą Diabła, którego nie chciał. I jestem tu.
Zaraz.. Czyli gdzie?
- Yeiazel? – usłyszałam leciutki, dźwięczny głosik. Choć oczy miałam zamknięte zdawało się, że razi mnie światło, którego nie byłam już częścią. Wrzasnęłam i skuliłam się jeszcze bardziej. – Yeiazel Adwachiel?
Zaczęłam się cała trząść. Zamilcz – prosiłam gorączkowo w myślach. ZAMILCZ!!!
Nazywam się Yeiazel Adwachiel. Tydzień temu skończyłam trzysta lat. Jestem ósmym aniołem z Hierarchii Mocy. Moim kolorem jest krwista czerwień. Planetą Mars. Dniem wtorek, miesiącem październik w dniach 9-13. Zapachem gałka muszkatołowa. Moim zadaniem jest walka- psychiczna i fizyczna. Nazywam się Yeiazel Adwachiel….
- Rebecco, ja się nią zajmę.
Ten głos mnie nie raził.
Znałam go.
Myśl… myśl…
Szukałam jego właściciela od tygodnia.
Kim on był? Jak się nazywał? Kimś dla mnie ważnym… Czyli kim?
- Rany na jej plecach się otworzyły – to było ostatnie słowa, które zarejestrowałam, zanim osunęłam się w ciemność. Szarą i puszystą. Jak moje skrzydła, których mnie pozbawiono.
<<C.D.N.>>
Wtorek, jedenasty października, szkarłatna krew spływająca po moich plecach, kreśląca strumienie i zacieki na brudnej skórze. Skrzydła w kolorze kojącej szarości, pachnące gałką muszkatołową.. Ja już nie mam skrzydeł. A Hierarchia Mocy nie istnieje. Nie dla mnie. Nie dla mnie, nie dla mnie, nie dla mnie…
Nie jestem już Aniołem, tylko Upadłym Aniołem, sługą Diabła, którego nie chciał. I jestem tu.
Zaraz.. Czyli gdzie?
- Yeiazel? – usłyszałam leciutki, dźwięczny głosik. Choć oczy miałam zamknięte zdawało się, że razi mnie światło, którego nie byłam już częścią. Wrzasnęłam i skuliłam się jeszcze bardziej. – Yeiazel Adwachiel?
Zaczęłam się cała trząść. Zamilcz – prosiłam gorączkowo w myślach. ZAMILCZ!!!
Nazywam się Yeiazel Adwachiel. Tydzień temu skończyłam trzysta lat. Jestem ósmym aniołem z Hierarchii Mocy. Moim kolorem jest krwista czerwień. Planetą Mars. Dniem wtorek, miesiącem październik w dniach 9-13. Zapachem gałka muszkatołowa. Moim zadaniem jest walka- psychiczna i fizyczna. Nazywam się Yeiazel Adwachiel….
- Rebecco, ja się nią zajmę.
Ten głos mnie nie raził.
Znałam go.
Myśl… myśl…
Szukałam jego właściciela od tygodnia.
Kim on był? Jak się nazywał? Kimś dla mnie ważnym… Czyli kim?
- Rany na jej plecach się otworzyły – to było ostatnie słowa, które zarejestrowałam, zanim osunęłam się w ciemność. Szarą i puszystą. Jak moje skrzydła, których mnie pozbawiono.
<<C.D.N.>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz