czwartek, 16 stycznia 2014

Od Andy'ego C.D Luxii

      Gdy siedziałem na dachu ujrzałem zarys jakiejś lecącej postaci. Zmrużyłem oczy, lecz w ciemności nie byłem w stanie rozróżnić kim jest o anioł. Podniosłem się i zanurkowałem w dół, w tym samym momencie wyciągając jeden z noży. Przyspieszyłem i wleciałem przed niepokojącego mnie anioła.
- Jasna cholera, Lux, nie strasz mnie tak! - krzyknąłem, widząc znajomą twarz. Anielica krzyknęła i ledwo udało się mnie wyminąć.
- Przepraszam - mruknęła.
      Wypuściłem głośno powietrze, chcąc się opanować i zapytałem już spokojnie:
- Czemu tu jesteś o tej godzinie?
Uśmiechnęła się i powoli podfrunęła na dach. Lekko zirytowany poleciałem za nią. Usiadła na dachówkach i skrzyżowała nogi. Ja stanąłem kilka metrów dalej, utrzymując równowagę przy pomocy czarnych skrzydeł.
- Pytasz mnie o cel mojej wizyty tutaj - powiedziała - A ty czemu tu siedzisz sam?
- Bo nie mogę spać. O ironio, nie mogę zasnąć od kilku dni, chociaż mam wrażenie, że zaraz padnę.
- To dziwne... Jak długo dokładnie?
- Od kiedy Yeiazel się tu pojawiła - mruknąłem niewyraźnie.
- Naprawdę? - Była zdziwiona i najwyraźniej chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał jej donośny krzyk:
- Luxia?! Lux! Gdzie jesteś? - wrzeszczał Sitael. Anioł po chwili dołączył do nas i chyba spiorunował mnie spojrzeniem. Przynajmniej tego się po nim spodziewałem.
- Nie powinnaś tu z nim siedzieć - warknął do Luxii - To upadły.
- I co z tego? - głośno syknęła Luxia.
- A to, że Pan Niebios może cię ukarać - prychnął mężczyzna.
- To wy sobie porozmawiajcie - zaproponowałem, bo miałem już dość krzyków. Głowa mnie bolała od małej ilości snu, a ten Anioł działał mi trochę na nerwy. Lux chciała mnie powstrzymać, ale ja już odleciałem z powrotem do zamku.

<Sitael, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz