czasami. Życie nie jest łatwe. czasami. Życie nie jest proste. czasami. Życie to pasmo upokorzeń i porażek. czasami...
Ale, któregoś dnia budzisz się rano i dociera do ciebie, że takich poranków, będzie jeszcze kilka er... uświadamiasz sobie, że masz czas. Masz czas żyć. Masz czas doznać jego trudów. Masz czas upokorzyć się przed wszystkimi. Masz czas najpierw znienawidzić życia, a potem je pokochać... Masz czas odnaleźć sens w nocy nieprzespanej. Masz czas zobaczyć co tak naprawdę kryje się pod twoim łóżkiem... w twojej głowie. Masz na to czas. Bo jesteś wiecznością, istniejesz w niej. Jesteś.
czasami jednak...
życie nie wystarcza, chcesz w pewnym momencie dawać je innym, patrzeć jak mogą się nim cieszyć, jak mają szansę na lepsze jutro...
I właśnie wtedy... trafiasz tu...
do miejsca, gdzie marzenia są tylko stanem przejściowym do czegoś więcej.... trafiasz do Los Angeles.
,, Dureń! Głupek!...” - mówi z satysfakcją i przesuwa wierzę na miejsce mojego gońca. ,, Szach mat! matole!”
Poznaliście już Szi- szi?
Jeżeli nie, to ostrzegam - nigdy, przenigdy - nie grajcie z nią w szachy, szczególnie, gdy stawką jest słoik Nutelli... Ogra każdego – a… jest wiewiórką.
Patrzę na nią zmęczony.
Wiatrak pod sufitem młóci wolno powietrze. Siedzę padnięty na krańcu mojego łóżka i gram z wiewiórką, by zrobić sobie przerwę od czytania: „ Wielkiej Encyklopedii Rozmaitych Chorób”. Na pewno się dziwicie, że taki Anioł jak ja, ciągle czyta takie cegłówki, a może nadzwyczajnej to olać, bo jednym dotykiem może kogoś wyleczyć… Otóż – tak – mógłbym to zrobić, ale moimi rękami nie wyleczę tego co pacjent ma w głowie. A właśnie TAM są najbardziej dotkliwe choroby jakie istnieją… A JA – jestem lekażem, powinienem nawet te choroby umieć wyleczyć.
- Czego ja cię uczyłem? – zniesmaczony układam pionki w aksamitnym pudełku - Nie mówi się dureń ani głupek, mówi się - jeżeli już...
Przerywam.
Do pokoju wchodzi Sitael i patrzy na mnie zdziwiony.
- Przegrałeś z gryzoniem?
- ... skrajnie nieogarnięte indywiduum - dokańczam wypuszczając powietrze.
Sitaela poznałem jakieś kilka godzin temu. To była szybka wymiana zdań:
„ - Hej, jesteś nowy?
- Tak, a co?
- Masz manię do zabijania kogo popadnie?
- Raczej wole leczyć, jeżeli już.
- To witamy w domu! „
Wówczas już zdążyłem się połapać, że ten gościu jest bardzo podobny do mnie. Mówi to co chce powiedzieć i ma poczucie humoru. Na pierwszy rzut oka widać, że preferuje luźny styl bycia. Na pewno jest irytujący i złośliwy, jak większość takich gości, ale zacząłem się przyzwyczajać do takich – osobowości…
,, Prościej jest chyba - idiota. I przy okazji, każdy zrozumie…” z zamyśleń wyrwała mnie jakże prosta i trafna uwaga Szi-szi.
- Trzeba używać wyszukanych słów - mówię cierpko.
Anioł przysłuchuje się temu.
- Bardziej wyszukanych słów od ,, Przegrałeś z gryzoniem” nie znajduje, chyba, że dodać jeszcze ,,zaiste”, ... - szczerzy się. - ZAISTE, przegrałeś z gryzoniem.
Taaak.. irytujący.
,, Zamorduje, ZAISTE, tego gościa,, słyszę zdegustowaną Szi-szi.
Od razu poprawia mi humor. Zaiste... poprawia mi humor.
- A my się jeszcze nie spotkali - przerywam i spokojnie dodaje jeszcze - zaiste... - idąc do biurka, które jest naprzeciwko ooogrooomnego okna. Zaiste...oooogroooomnego.
- Osobiście nie, ale już to zmieniamy, prawda?
Otwieram wszystkie szuflady, które mam pod ręką. Gdzie to jest…?
- No, heeej! - mówię nachylając się nad znaleziskiem – nareszcie!
- Nie musisz się witać... - speszony Anioł opiera się o framugę drzwi. - Już się witaliśmy, przy wejściu...
Zdziwiony patrzę na niego, jakby spadł z księżyca.
- Nie mówiłem tego do ciebie…
W ustach mam łyżeczkę, a w rękach trzymam słoiczek...
,, Nutella!!! ” powietrze rozdziera pisk mojej towarzyszki.
Wiewiórka pędzi do mnie przez pół pokoju w baaardzooo zwolnionym tempie. Niby jak na tych wszystkich filmach, gdy dwie zakochane osoby biegną szczęśliwe do siebie. Romantyczna muzyka w tle. Włosy rozwiane niewidzialnym wiatrem. Widownia wstaje z miejsc zachwycona. Blask słońca. Zapach kwiatów i skoszonej trawy. Radość na twarzach kochanków…
- Ona jest chora?
Dźwięk zacinanej płyty. Wszystko zamiera. Wiewiórka spada oszołomiona na deski, a on gapi się na to jakby była naprawdę ciekawym muzealnym eksponatem. „Ona” posyła mu jeszcze mordercze spojrzenie- zaiste - mordercze ( jeżeli wzrok Konika My Litlly Pony może taki być ), a ja spokojnie znów siadam na mojej pryczy.
- Naukowcy jeszcze tego nie stwierdzili... - znudzony otwieram wygraną wiewiórki i wpycham sobie do ust łyżeczkę pełną słodkiej, czekoladowej mazi. - Pychaa – mruczę rozkosznie.
- A… - Sitael zastyga nie wiedząc czy już iść, czy jeszcze zostać.
Szi- szi rozwiązuje ten problem. Błyskawicznie.
,, Zaiste!” woła mściwie i rzuca mu się na twarz.
- Lubi cię – stwierdzam patrząc na szamoczącego się chłopaka z gryzoniem na twarzy. - Ostatnio chciała kogoś zabić w 1852… Czuj się zaszczycony - wzruszam ramionami - Nutelli?
< Sitael? Wiem, że chesz to dokończyć ^^ Miłego pisania>
Noath&Sitael, czekałam na to :D
OdpowiedzUsuńTo jest świetne.
Będzie interesująco xD
Usuń~Jeff
Och, na pierze Serafinów, wątek Sitarl x Noath będzie zaiste zajebisty. Czuję to w kościach! ~Yeiazel Advachiel
Usuń