środa, 29 stycznia 2014

Od Nezaynhela "Moja historia"

- Nezaynhela wersja zdarzeń pierwszych -
Widziałem jak upadała. Widziałem jak szarpią skrzydła, a cięcia padają szybciej niż mogłem sobie nawet ja wyobrazić. Upadła…a ja na to patrzyłem, niczym uderzony mocą. Potem była już tylko cisza. Bez śladu, bez głosu, bez myśli. Cisza, która nawet nie rani…po prostu trwa.
Podejrzewał, że zdawali sobie sprawę z jego obecności. Może nawet zrobili to celowo na jego oczach. Niestety nie było dane mu poznać. Jednak odniosło skutek. Może jednak nie taki…jaki zamierzali.
Zniknęła jeszcze tego samego dnia. Nikt nic nie powiedział, wszystko miało toczyć się dawnym torem. Prawie wszystko.
Chodził w to samo miejsce prawie od roku, potem zataczał coraz większe kręgi. Nie mógł jej znaleźć. Znikła nawet jej cicha obecność, którą bezsprzecznie wyczuwał, gdziekolwiek by się nie znajdowała. Jego „Małej” nie było. Jedynej istotki, która z lekkością przyjmowała jego humory i nieodłączną zgryźliwą naturę. Niee….żeby nie było – nie był odludkiem, miał „mnóstwo” przyjaciół, z którymi rozmawiał i to często. Był popularny, a jakże. Tylko jednak jego „Mała Siostrzyczka”, bezapelacyjnie równała się z jego humorem, potrafiła ogarnąć i postawić na nogi...zachowując przy tym całą ta swoją jasność. O tak…była jasnością. Teraz gdy jej zabrakło, myśli zwyczajnie wróciły na tor milczenia. I rozmawiał ze wszystkimi jak dawniej, śmiał się ze wszystkimi jak dawniej, ranił siebie jak dawniej…a potem upadł. Z własnego wyboru.

- Nezaynhela wersja zdarzeń kolejnych –
Kruk pojawił się niczym w podrzędnych horrorach klasy D. Z cmentarza, przy kaskadzie mgły i jakichś dziwnych skrzeków, które okazały się krzykami podpitego grabarza. Usiadł na dachu samochodu łypiąc tym swoim małym, żółto-złotym oczkiem, jakby oceniał jasnowłosego jegomościa na castingu. Irytujące stworzenie. Niestety standardowa taktyka – ignorancja – nie działała. Czarny złośliwiec uporczywie śledził każdy jego ruch, reagując gardłowym skrzekiem na jego miny.
- Może byś się w końcu przedstawił?
Kruk jakby czekając na te słowa wzbił się do lotu upuszczając z zaciśniętych szponów mały, błyszczący przedmiot. Posrebrzana, okrągła broszka z wizerunkiem białego kolibra. Należała kiedyś do „niej”.
Niestety nie dogonił kruczego gnoja, który – gdyby umiał mówić – radośnie nabijałby się z przedstawionej sceny.
Kruk pojawił się kilka dni później, by po kilka ucieczkach i gonitwach, w końcu zatrzymać się na dłużej. Nie próbował go już łapać, a czarnoskrzydły maniak milcząco przyzwolił na towarzystwo upadłego. W końcu nadał mu imię – Savar. I choć kruk absolutnie nie reagował na to miano, to głupio mu był nawet rzucać przekleństwami w „pacanowate, oskubane straszydło” i nie nadać mu jakiegoś stałego określenia. Wracał i odlatywał kiedy chciał, więc stanęli na wzajemnym, milczącym przyzwoleniu na towarzystwo….ale ich „potyczki” i tak zdarzały się często….

- Nezaynhela wersja zdarzeń dalszych –
- Ty mały, wredny, latający szczurze! – Savar bezczelnie zwinął mu z ręki kluczyki do motoru. Tak korzystał sobie czasem z „cudów” techniki ludzkiej. Odnajdywał w tym swego rodzaju przyjemność, a czarne straszydło znowu, z premedytacją próbowało wyprowadzić go z równowagi…daleka mu była do tego droga, ale absolutnie nie miał zamiaru ustąpić paskudnikowi.
Kruk w końcu upuścił kluczyki ze szponów i niemal ze złośliwą radością zapikował w dół. To już przestało być zabawne. Zatrzymał się, rozłożył szerzej skrzydła i powoli opuścił się w dół. Wstrzymał się jednak. Usłyszał głosy. Wśród chmur? Nasłuchiwał długo, by w końcu znowu wyłapać pojedyncze, urwane zdania „…Ale ja muszę!”. Głos niesiony przez wiatr zakołatał jego sercem. Znajomy głos? Ruszył w tamtym kierunku ostrożnie, ale pewnie…ale to co ujrzał, prawie zakrztusiło jego oddechem. Zamek. Zamek z „krwi i kości”, choć ..zbudowany chyba z litej skały, strzelisty niczym wieże starożytnych o masywnych iglicach. Niemal całkowicie otulony feerią bieli, szarości, granatu i czerwieni chmur…
- To się ktoś urządził….
Potem znowu urywek słowa, który wyraźniej gdzieś tam dalej miał swego właściciela. Rzucił iluzję na siebie. Sunął teraz jako jedna z wietrznych cumulusów. Dotarł w końcu bliżej. Coś, co przypominało stajnię, było miejscem spotkania dwójki upadłych. Czarnowłosa jednak, która ukazała się jego oczom nie była „nią”….tym bardziej towarzyszący jej Upadły. Dotarł akurat w chwili, gdy oboje się rozchodzili. Wyczuwał bardzo napiętą sytuację. Nic nie rozumiał z tego wszystkiego, ale nie miał zamiaru tego sprawdzać. Jak tylko mógł, trzymał się z dala od wszelkich swego pokroju…jak i pokroju anielskiego. W sumie...ostatnio rozmawiał tylko z ludźmi, od których zbierał informacje. Wycofał się więc. Iluzję zrzucił z chwilą, gdy znalazł się poza widocznością zamku. I to chyba był błąd, bo coś „ptasiego” pomknęło tuż obok jego głowy. Tym razem jednak, dla odmiany, nie był to mały czarny upierdliwiec. Sokół, który go minął zdecydowanie do kogoś należał. Nie podobało mu się to więc obniżył lot, by wylądować w końcu na dachu jednego z (na szczęście) opuszczonych wieżowców. Okolica raczej slumsowa, ale zdecydowanie było mu to na rękę.
Savar oczywiście się nie pojawił. Za to tuż obok jego postaci usiadł wspomniany wcześniej sokół. Piękny – przyznać trzeba było. Nie to co jego czarne straszydło.
- I co? Pewnie zaraz sprowadzisz swego towarzysza? – Sokół zaskrzeczał tylko w odpowiedzi, więc kontynuowałem – To teraz stawiam na jedną z dwóch postaci, które się tam tak wesoło sprzeczały…- ptak nastroszył się lekko, jakby w oburzeniu – No przecież nie podsłuchiwałem! Każdy zgadłby, że coś tam się kręci miedzy nimi…Hm…no dobra, tylko teraz, które ma zaraz się pojawić?
- …To drugie, wredniejsze.
Mój zacny monolog został przerwany niemal beztroską odpowiedzią, ale głos sugerował, że wcale beztroski nie był.
Nie odwracając się wiedziałem, że pojawił się jednak Upadły, którego widziałem. Szum skrzydeł ucichł, pojawiły się kroki.
Siedział oparty o kolana, więc zobaczył przed sobą tylko czubki „okutych”, czarnych butów. Westchną ciężko. Pierwsze kilka minut przeświadczy o tym, co będzie dalej. Jednak już pierwszą dobrą „nowiną” był, fakt, że nie został zaatakowany. Rozluźnił dłoń, do tej pory zaciśniętą na sejmitarze. Odpowiedział nie podnosząc głowy.
- Straciłeś szansę na atak, a na pogaduszki nie mam dziś ochoty…więc jeśli pozwolisz mi sobie pójść, więcej się w „waszej” siedzibie nie zabłąkam.
Długie milczenie. Jakoś tak głupio wszystko się toczyło, ale nadal trwał przy swoim, podziwiając czubki butów Czarnego (jak go pieszczotliwe nazwał).
- Może jednak chciałbyś jeszcze raz „tam” zabłądzić? ..Tym razem jednak…bez podglądania?
- Nikogo nie podglądałem. Trafiłem przepadkiem i przypadkiem usłyszałem parę słów. To wszystko.
Westchnienie. Raczej zmęczone, choć czuć było dziwną dozę hmm….władzy?
- Będziesz tak siedział i wpatrywał się w podłogę? – aha, czyli nie wiedział, że zbadałem jakoś jego butów. Wstałem. Stanąłem twarzą w twarz, niemal identycznego wzrostu postacią, o kruczoczarnych, długich włosach, nieco, albo nawet bardzo potarganych włosach. Kolczyk, podkrążone oczy i to błękitne, pewne siebie spojrzenie. Nieźle. Znaczy, że trafił na kogoś ważnego. Żadne z nich nie opuściło wzroku. W końcu na twarzy wykwitł mu uśmiech.
- Wytrzymałeś….brawo? – Niee….wcale nie czuć tej dozy sarkazmu.
Przekrzywiłem lekko głowę. Przypominał mi nieco Savara.
- I co miałbym „tam” robić? Dużo jest tam miejsc do zbłądzenia?
Krótkie „tak” i znowu mam wrażenie, że stara się przewiercić mnie jakimś niewypowiedzianym…”czymś”.
- Jestem Nezaynhel – leciutko skłoniłem głowę, bez zbędnego okazywania „poddaństwa”. Upadły dziwnie się skrzywił.
- A krócej jak się do ciebie zwracać?
- A do Ciebie jak w ogóle się zwracać?
Chwila konsternacji. Może myślał, że to oczywiste? Albo czytam w myślach? Chciałbym, ale nie, nie potrafię tego.
- Możesz mi mówić Andy, zarządzam tym zamkiem i innymi upadłymi – No tak, krótko, zwięźle i na temat – To jak u Ciebie jest z Twoim imieniem? Czy wystarczy, jak będę mówił „ten na N-cośtam”
- Ognik, tak też mnie czasem wołali.
- W takim razie witaj na pokładzie.
- Aj aj kapitan! – Lekki salut z mojej strony, uśmiech z jego, a potem już tylko szum skrzydeł i powiększający się obraz zamku.
<Andy? Masz ochotę kontynuować?>

17 komentarzy:

  1. Andy ma ochotę kontynuować :p

    //Andrew

    OdpowiedzUsuń
  2. I czemu zmieniasz sposób narracji? Raz jest pierwszoosobowa, potem trzecioosobowa, a następnie znowu pierwszo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzenie celowe akurat, ale jeśli bardzo to gryzie, kolejne będą już pisane jednolitym sposobem narracji.
    - Ognik-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok ;)
      Pisz jak wolisz, ale mi osobiście to średnio odpowiada.

      Usuń
    2. Tak, lepiej by było wybrać jeden typ narracji i się nim kierować ;3;
      ~Jeff

      Usuń
  4. Wolę postawić na jakość czytania, jeśli więc rzeczywiście uprzykrza to czytelność, to tym bardziej ujednolicę pod tym względem całość ;)
    - Ognik-

    OdpowiedzUsuń
  5. Kruki - Salvador i Savar ;w; No nieźle xd
    ~Jeff

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczopląs z tą narracją o.O i wyczuwam tu siebie :D
    Ej, zacni moi bracia-Ogniku i Jeffie, macie ochotę razem ze mną szukać tych aniołów, czy nie bardzo? Bo samotna wyprawa będzie nudna xD ~Yeiazel Advachiel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie miałam pisać opowiadanie, że Jeff się tam wpieprzy, ale skoro dobrowolnie mnie zapraszasz...
      ~Jeff

      Usuń
    2. Eeeej, no! Ja wiem, że mam zostać w zamku, popaść w depresje i cierpieć ale nie zostawiajcie mnie tu w towarzystwie samych Aniołów ;c

      Rzal, bul i rozbadż

      //Andrew

      Usuń
  7. Widać kruki zawsze mają imiona na literę S...np "skubaniec", "szczur", "szczerzyna szurnięta"...ale oczywiście może być i Salvador, czy "Savar"
    Ognik zawsze do usług w jakichkolwiek wyprawach, wystarczy że jakaś zacna osóbka zręcznie wkopie mnie w to zadanie:P

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja was obu chętnie wkopię xD JEFF NIE PISZ OPOWIADANIA, JA TO ZROBIĘ!*^* ~Yeiazel Advachiel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekstra, nie muszę się wysilać :333 xD

      ~Jeff

      Usuń
    2. Ale jutro xD Andy-lajf is brutal. Somtajms kopas w dupas. xD ~ Yeiazel Advachiel

      Usuń
    3. EJ NO, NAPISZESZ DOPIERO JUTRO? ;O;
      Ależ ja się zanudzę ;3;

      Usuń
    4. Jeśli bardzo chcesz to mogę dać Ci coś do dokończenia xD Ale musisz ładnie poprosić.

      /Andrew

      Usuń
    5. PROSZEM CIEM xDD
      ~Jeff

      Usuń