Zebrałam włosy w staranny kucyk, wychodząc z pokoju. Kopniakiem zamknęłam drzwi.
-A więc... Kamiachu?
-Kaamelu- poprawiła moja znajdka.
-Kaamelu -uśmiechnęłam się lekko. -Oprowadziłabym cię, ale chyba masz dość chodzenia.-Gdy chciał mi przerwać, uniosłam palec na znak, że jeszcze nie skończyłam.- Czy chcesz, czy nie musisz tu zostać jakiś czas. A żeby zostać, musisz podpisać parę papierków...
-A jeśli odmówię?- Wiedziałam, że w końcu o to spyta. Zbiegłam lekko po pierwszych schodkach.
- Jeśli odmówisz... -zaczęłam z namysłem.- Jeszcze nie wiem, nie myślałam o tym, bo zaproponowałam ci najlepsze wyjście. Znaczy- jedyne, z którego masz szansę wyjść cało. -Skręciłam w lewo. Ten zamek to straszny anielski szpan i pozer! Jakbyśmy nie mogli zadowolić się normalnym budynkiem, ale nie! Musi być nastrojowo.
-Grozisz mi? -spytał anioł, odgarniając jasne włosy z twarzy.
-Tak. Trochę. -Uśmiechnęłam się krzywo.
- Powiesz mi chociaż, gdzie idziemy?
-Ależ oczywiście! Masz dostęp do wszelkich informacji. Nie jesteś więźniem-położyłam wyraźny nacisk na ostatnie zdanie. Kaamel uniósł brew. -A więc tak. W zamku rządzą trzy osoby. W kolejności ważności. -Uniosłam palec. - Andy, szef całego zamku i przywódca upadłych, przywódczyni aniołów i zastępca przywódcy upadłych. Pierwszego nie ma, ja jestem ta trzecie, więc idziemy do gabinetu osoby środkowej. - Instynktownie przyśpieszyłam kroku, gdy zobaczyłam drzwi do celu. -Nazywa się Lux i jest bardzo...- Słowa uwięzły mi w gardle, gdy jak zwykle bez pytania otworzyłam drzwi.
-Ładne kwiatki... -szepnęłam zdumiona. Gdyby części ciała mogły odłączyć się od całości, moja szczęka turlałaby się teraz po perskim dywanie Luxi, która stałam wciśnięta w kąt pokoju. Nawet bez moich mocy łatwo było z jej twarzy wyczytać niesmak i wściekłość, ale ja widziałam ponad to wstyd. Mruknęła coś w stylu "zboczeniec, wypierdek anielski" i mam nadzieję, że nie mówiła tego o klęczącym Nezie. Sprawdzał właśnie puls... Kto to jest? Z kącika ust nieznajomego ciekła krew. Luxia obciągnęła sukienkę, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Mnie i moją znajdkę obrzuciła tylko powierzchownym spojrzeniem.
-Witaj Yeizael- przywitał mnie blondyn, przewracając nieprzytomnego obcego stopą na plecy. Był wyraźnie zniesmaczony.
Kaamel zagwizdał cicho.
-Ciekawie tu macie-rzucił do nikogo konkretnego, opierając się o framugę. -Może nawet zostanę tu z własnej woli?
Lux spojrzała na niego wściekła. Może nie lubiłam aniołów, ale szanowałam te, które potrafiły ciskać tego typu Rozjuszone Spojrzenia Wiecznego Potępienia, dlatego też kazałam Kaamelowi się zamknąć i zapytałam Lux, czy powinnam sprowadzić Sitaela (do tej pory nie byłam pewna, czy są razem, czy nadal bawią się w te swoje chore podchody, ale po ostatniej akcji stan rzeczy się zmienił). Na myśl o tym, że jej chłopak mógłby się tu zjawić, anielica prawie zemdlała, tak że musiałam ją złapać i pomóc usiąść. Spojrzałam pytają o na Neza, a ten tylko pokręcił zniesmaczony głową.
<musiał w to wejść >u< Kto to bierze? (tak też od razu powiem, że moje postacie za Harrym mają nie przepadać xDD dziękuję)>
Tam powinno być zamiast pomóc uciec to usiąść xDD autokorekta na komórce ;p
OdpowiedzUsuń~Yez i Kaamel
Stawiam na Lux w kontynuacji...:)
Usuńi Yez..jesteś Mistrzynią....się prawie popłakałam za ta Twoją szczęką turlającą się po dywanie XD
-Alesya-Nez-
*kłania się nisko*
Usuń~Yeiazel i Kaamel