niedziela, 30 marca 2014

Od Luxii - C.D Sitaela

Wertowałam kartki księgi leżącą na moich udach. Czy cokolwiek tu znajdę? Rozum odpowiadał mi stanowcze nie, ale serce jakoś mnie kuło gdy chciałam ją odłożyć. Spojrzałam na zaplamiony spis treści. Odczytałam tylko parę pierwszych tematów, a reszta była jakby zamazana.
- Sitael, od kogo kupiłeś tą książkę? - spytałam niechętnie
Anioł podnosząc się, uderzył głową w drewno. Pocierał tył karku i powiedział:
- Od jakiegoś tamtejszego muzułmanina.
- Nie wyróżniał się niczym od innych?
- Szczerze to nie pamiętam, to było tyle lat temu... Ale. - podniósł palec do góry - Miał dziwne oko, inne od drugiego, kolor jego oka mnie przerażał. Więcej naprawdę nie pamiętam.
Znowu zaczęłam kartkować starą książkę, szukając rozdziału o niejakich wiedźmach.
Trafiłam na wyrwaną kartkę, a raczej kilku.
- Sitael?
Anioł spojrzał się na księgę wyrywając mi ją z rąk.
- Widocznie wyleciały ze starości!
- To bardziej mi przypomina wyrwanie tych kartek. Kto był ostatnią osobą widzianą w twoim pokoju?
- No ty.
- Ale prócz mnie. - przewróciłam oczami
- Nie, nikt mnie nie odwiedzał, prócz Skyress, która sobie śpi.
Rozejrzałam się po pokoju ciekawa położenia feniksa. Dostrzegłam otwarte na oścież okno.
- A może ktoś wszedł do twojego pokoju, a ty nic o tym nie wiedziałeś?
- Nie ma mowy zawsze jestem w pokoju.
- A wczoraj? Nie było cie wieczorem.
- O kurde. - uderzył się dłonią w twarz
Wiedźma próbowała otworzyć drzwi, wręcz uderzając o złocistą klamkę. Podeszłam do nich, odkładając wcześniej księgę na podłogę. Półtora metra ode mnie pojawił się Anioł. Otworzyłam drzwi, zagradzając wiedźmie dostęp do pokoju chłopaka.
- Możesz mi wytłumaczyć od ilu dni jesteś zamieszana w sprawę mojego czaru?
Kobieta próbowała dostać się w różny sposób do pokoju, nawet uderzając mnie parę razy dość mocno.
- Przestań! Mów.
Anais położyła ręce za siebie, wyciągając coś z tylnej kieszeni. Było to coś ostrego, nie przypominającego posturę noża, ani innych ostrych narzędzi.
- Głupia dziewczyno, myślisz, że naprawdę powiem ci wszystko co zechcesz?
Posunęłam się do przodu patrząc jej prosto w zielono-żółte oczy.
- Nie możesz mi nic zrobić, bo inaczej zaklęcie nie zadziała w najbliższych 24 godzinach... - powiedziałam stanowczo
- Nie mogę? - powiedziała wbijając mi coś ostrego w klatkę piersiową.
Ciężko oddychałam, niemal opadając bezsilnie na podłoże.
- Teraz zaklęcie nie zadziała.... - rzekłam czując niechęć moich nóg do współpracy. - Nic mi nie zrobisz. - ostatnim tchem wymówiłam te słowa, szyderczo patrząc się w jej oczy.
Jedną ręką próbowałam wyciągnąć ostre coś z klatki piersiowej, ale nie miałam siły. Zaczęłam zamykać oczy, ale wiedziałam, że nie mogę zasnąć. Powstrzymywałam się, aż po prostu usnęłam, zsuwając się po ścianie, do której wcześniej się odwróciłam plecami.
<Sitael, dokończysz?>

1 komentarz: