Pomimo, że dość szybko się podniosłem nadal trochę kręciło mi się w głowie. Widziałem, że Alesya uklęknęła przy dziewczynie i jakoś ją wybudziła. Włamywaczka po chwili usiadła rozcierając ramiona i słuchała słów, spokojniej już, Upadłej. Podszedłem do nich, nic nie mówiąc, zastanawiając się tylko jak to wszystko się skończy. Zgadzałem się ze słowami Alesyi - ta dziewczyna zdecydowanie przesadziła. Po takiej akcji nie powinna oczekiwać, że udzielimy jej jakiejś pomocy. Nawet, jeśli chodziło o naszego przyjaciela.
- Twoja tura, Biersack... ja idę robić bajzel w ogrodzie.
Wystarczy, że tu mamy niezły bajzel - pomyślałem patrząc ponuro na zdemolowaną kuchnię. Najcenniejsze sprzęty chyba przetrwały, natomiast ze stołu pozostała sterta zwęglonych drzazg. Ciekawe czy jacyś Upadli prowadzą firmę ubezpieczeniową... Alesya dodała coś jeszcze o krasnalu, znając ją było to coś w rodzaju ukrytego "jeśli poślesz za mną swojego krasnoludka, to będzie wyglądał jak nasz stół". Nie obejrzałem się za Upadłą, jedynie wbijałem wzrok w siedzącą dziewczynę. Jej czekoladowe włosy były potargane, a na twarzy malowała się determinacja połączona ze zmęczeniem. Możliwe, że byłą gotowa na jakiś rozejm, Alesya chyba ją trochę poturbowała. Ukucnąłem naprzeciwko dziewczyny, opierając ręce na kolanach.
- Nie chcesz by nazywano cię dzieckiem, a zachowujesz się jak zwykła gówniara. Z tą różnicą, że masz broń - powiedziałem cicho - A teraz pomyśl, gdybyś tu weszła i zamiast się ukrywać po prostu byś kogoś poszukała, albo użyła tych ogromnych kołatek przy głównych wrotach, czy nie byłoby łatwiej?
- Potrzebowałam pomocy - odburknęła - gdybym zachowała się inaczej, po prostu byście mnie odesłali.
- A myślisz, że teraz tego nie zrobię? - uniosłem brwi. Jej tok myślenia był dziwny, ale nie potępiałem jej. Chciała pomóc Noathowi, najwyraźniej był dla niej ważny.
Wstałem i wyciągnąłem ku niej dłoń. Spojrzała na mnie spode łba i podniosła się sama, lekko się chwiejąc. Oparła się na chwilę o ścianę, po czym stanęła wyprostowana. Odetchnęła cicho, zacisnęła zęby i przeszła kilka kroków. Bez słowa ruszyłem za nią - nie próbowała już ucieczki, wiedziała, ze to bezcelowe. Przy pierwszym skrzyżowaniu zatrzymała się i zawahała.
- Do wyjścia w lewo - mruknąłem, wbijając wzrok w jej plecy. Napięła ramiona jakby zastanawiała się czy mnie posłuchać, ale w końcu wybrała lewy korytarz.
Drogę do głównych drzwi pokonaliśmy w ciszy, przerywanej jedynie przez moje wskazówki dotyczące drogi. Przed samymi wrotami przystanęła na chwilę, a ja chwyciłem ją za ramię. Chciała mi się wyrwać, lecz mój uścisk był mocny. Wyprowadziłem ją na zewnątrz, gdzie oparta o mur czekała Alesya. Włosy Upadłej przez chwilę nie były naelektryzowane, lecz gdy nas zobaczyła przez jej ciało przepłynęła nowa fala prądu.
<Alesya? Zoe? Nie mam czasu napisać dziś więcej, a już chciałam dodać, więc tego...>
Zaklepuję.
OdpowiedzUsuń- Alesya -
Teraz moja kolej, idziemy turą nie?
OdpowiedzUsuń- Z
Która szybciej wyślę, tej dodam. I tyle :p
Usuń//Andrew
Wyśle*
UsuńA jak tam już wolicie. Pasuje.
OdpowiedzUsuńPisz pisz, ja poczekam i ewentualnie odpisze, jeśli komukolwiek będą odpowiadały moje oklepane pomysły:)
Usuń- Alesya -