Zoe miała kilku wpływowych znajomych. Znajomi to dość kolokwialne słowo, jednak wspólnicy też do nich nie należało… To byli… po prostu wpływowi ludzie i tyle.
Ale…
Do kogo teraz się udała? Jaki szczęściarz będzie miał i tym razem pomagać słynnej włamywaczce ?
Padło na dawnego współpracownika.
Dawno temu. Hen heen! Dawno temu . Pomagał jej i Haonowi rozbroić zabezpieczenia Nieba, by dostać się do tajnych danych zapisanych w Wielkiej Księdze Anielskiej. Niestety akcja się spaprała i zesłano ją na karę 10 tysięcy lat zatrzymania w ciele człowieka… Haonowi też się oberwało a jak. Został zesłany na Morze Kary w Czyśćcu. Tylko jej „znajomy” wyszedł z tego bez szwanku i teraz spokojnie zarządzał potężną korporacją, grając na giełdzie i ciągle się bogacąc.
I ten „znajomy” mógł jej teraz pomóc. Był dobrze zaznajomionym we wszystko człowiekiem, wiedział co jak i gdzie. Potrafił wyśledzić każdego nawet na drugim końcu świata. Jako nie czynny służbowo Anioł. Nie stracił swoich dawnych wpływów i mógł pomóc jej dostać się do Piekła – tak by móc z niego wyleś.
Wylądowała na samym czubku Empire State Building. Smok zakaszlał cicho. Trybiki w jego ciele zaskoczyły i upadł bezwładnie koło barierki.
Nie mylicie się jesteśmy w Nowym Jorku. W krzątaninie wieżowców, ważnych spraw, ludzi, żółtych taksówek i dobrej kawy w papierowym kubku.
Zoe nie lubiła tego miasta z dołu. Chodząc ulicą miało się wrażenie nie ważnego, zepchniętego na drugi plan. Jednak Zoe, kochała to miasto gdy leciała po niebie i patrzyła na te hordy wieżowców.
Teraz spoglądała na panoramę wielkiego, nigdy nie śpiącego miasta. Zastygłego kolosa, spoczywającego nieprzerwanie od tylu lat. Ośrodek biznesu, imigrantów i wizytówka USA.
Turyści uciekli w popłochu widząc nadlatującego smoka, wiec teraz miała względny spokój. Maks do pięciu minut. Później już tylko policja i straż pożarna. Ewentualnie krótka rozmowa z adwokatem i kilkanaście lat w więzieniu…
Wyprostowała się. Jej włosy porwał wiatr. Zdjęła z grzbietu smoka swoje manele i skierowała się ku wyjściu do windy.
- Popilnuj go – rzuciła przez ramię nawet nie patrząc jak jej ochroniarz protestuje.
Wiedziała że smokowi też się to zbytnio nie podoba, ale został, smutno patrząc na wschód. Coś go trapiło i wiedziała, że to przez brak jego pana. Współczuła mu.
To uczucie pustki zawsze się wwiercało w człowieka i nie dawało spokoju. Rozumiała. To samo czuła gdy żyła tu na ziemi. Tęskniła za Niebem. Za żartami Noatha, odzywkami Haona i niezliczonymi nocami latania po niebie. Tych dwoje facetów tak namieszało w jej egzystencji, a jednak brakowało jej ich.
I być może dlatego nie odmówiła gdy Niebo, skierowało się do niej z prośbą by odnaleźć Nadzieję. Wiedziała, że znajdzie Noatha. Wiedziała, że go znów zobaczy. Wiedziała, że spotka też Haona – jej dawnego wybranka serca.
I może skrócą jej karę i … może… odzyska swoje dawne życie. Odpokutowała już za tą głupią kradzież Wielkiej Księgi i była skłonna by znów odzyskać swoje dawne życie. Życie Anioła.
Chciała i doprowadzi do tego, że ta misja jej się uda.
Przeprosi Noatha, pogodzi się z Haonem a jej dawny „znajomy” pomoże dostać się do nich.
Zjechała windą.
Ściany zaklekotały i po kilku minutach wsłuchiwania się w monotonną muzyczkę wyszła na 89 piętro.
Otoczyły ją tłumy pracowników jak mrówki zmierzających w swoich kierunkach. Wrzało jak w ulu. Dało się słyszeć dziesiątki rozmów w różnych językach, tysiące poleceń krzyczanych za niewysokich pracowniczych stoisk komputerowych.
Zoe zwinnie ominęła ten cały rozgardiasz i skierowała się do bura szefa. Zatrzymała ją niestety sekretarka.
- Szef jest obecnie zajęty.
- Nie wątpię – głos dziewczyny był opanowany, co skłoniło szczupłą i enigmatyczną sekretarkę do posłania jej ciekawego spojrzenia.
- Była Pani umówiona ? – zapytała jeszcze odbierając słuchawkę telefonu, stojącego obok niej.
- Na pewno Pani szef nie odmówi mi spotkania – wytłumaczyła natychmiast zapytana.
Sekretarka poprawiła czerwone oprawki swoich okularów i zakręciła się na obrotowym krześle. Zamyślona napisała coś na kartce i powiedziała do słuchawki.
- Już przełączam, proszę poczekać… - a później obdarzyła Zoe zimnym spojrzeniem. – Jeżeli nie była Pani umówiona nie mamy o czym rozmawiać.
- Dobrze… - Zoe najwidoczniej doszła do wniosku, że tak do niczego nie dojdzie. – Ale proszę przekazać panu Dasthiwowi, że Panna Tersthon nie będzie długo na niego czekać.
Sekretarka poczekała chwile i nie wiedząc kto to może być ta pani Tersthon, połączyła się z biurem szefa.
5 minut później zza dębowych drzwi swojego gabinetu wyłonił się młody dwudziesto paro letni dżentelmen w dobrze skrojonym garniturze koloru grafitu i lśniących skórzanych butach robionych na zamówienie. Spokojnie poprawił swój czerwony krawat i skierował się ku samotnej postaci siedzącej w poczekalni.
Zanim do niej dotarł poprawił jeszcze swoje nienagannie ułożone ciemne włosy i przywołał na twarz urzędowy wyraz twarzy.
- Niech pani wybaczy za to całe zamieszanie. Ostatnio jestem prawie nie uchwytny przez to całe zamieszanie w sprawie umowy z Chinami… - posłał dziewczynie wyuczony uśmiech. – W czym mogę panno Tersthon pomóc?
- Teraz panno? – Zoe zdziwiła się teatralnie.
Odwróciła się w jego stronę, ale nawet zbytnio nie zwracała na niego uwagi. Jakby był mało ważny, a ona ciągle na kogoś czekała. Wymownie założyła nogę za nogę i odgarnęła włosy do tyłu.
Serce podskoczyło w młodych płucach młodzieńca. Znał to uczucie. Zrobiło mu się gorąco. Niestety nie mógł tego powstrzymać patrząc na tą piękną młodą kobietę i wiedząc jak wspaniały charakter ukrywa pod warstwą pozorów.
- Już się nie znamy? – utkwiła w nim swoje zimne oczy. – Jedno potknięcie z twojej winy i już się wycofujesz?
Mężczyzna wyprostował się nagle jakby dostał nagły cios w twarz.
- Już mówiłem… to była wina tego młodego Anioła, nie moja. Zresztą Sąd Niebieski utwierdził wszystkich w przekonaniu, że nie miałem nic wspólnego ze sprawą włamania się do Wielkiej Księgi… - wytłumaczył jakby rozmawiał z pięciolatkiem.
- Noath nie miał z tym nic wspólnego. Może udało ci się nabrać Sąd i Haona, ale mnie kochasiu tak łatwo oczu nie zamydlisz – wstała zrównując się z nim spojrzeniem. – To ty zawaliłeś wtedy całą akcję i to przez ciebie jestem w takiej a nie innej postaci.
- Nawet w tej postaci jesteś nadzwyczaj urokliwa – odparł lekko już zirytowany.
- Nie zmieniaj tematu – Zoe lekko przekrzywiła głowę. – Wiesz, że mogę wciąż wznowić postępowanie w tej sprawie. A wtedy już będziesz skończony.
- Sama dobrze wiesz, że nie masz na tyle dowodów, by mnie w jakikolwiek sposób obciążyć. Ty ani ten twój chłoptaś nie jesteście w stanie mi nic udowodnić.
- Zobaczysz, że jeszcze pozbawię cie skrzydeł i licencji anielskiej.
- Nie w tym życiu kochana – uśmiechnął się kłamliwie i obrócił się na piecie. –A teraz już żegnam, za chwilę będę miał zebranie…
- Nie chcesz wiedzieć po co tu przyszłam? – spróbowała jeszcze raz zmieniając strategię.
- Chyba już to od ciebie usłyszałem… - odparł zatrzymując się nagle. Jednak się zaciekawił…
Urwał widząc uśmiech zadowolenia na jej twarzy. A mówiło ono jasno. Sądź tak dalej, a stracisz jedyną w swoim życiu okazję.
- Mylę się? – uniósł pytająco brew i schował ręce do kieszeni marynarki.
- Chyba już czas byś mnie Dymitr zaprosił do swojego gabinetu…
Panna Tersthon usiadła na krześle klienta i poczekała aż jej gospodarz zajmie miejsce po drugiej stronie. Jego gabinet był przestronny. Nowocześnie urządzony, z widokiem na morze wieżowców po północnej i wschodniej stronie.
Dymitr nawet nie zapytał czy jego rozmówczyni chce się czegoś napić. Po prostu znowu zaczął rozmowę.
- Więc czego chcesz, jeżeli nie masz zamiaru zapraszać mnie znów przed sąd?
- Współpracy – odparła – tak jak dawniej. Z powodu obecnie panujących warunków nie powrócę do naszego dawnego sporu i jak na razie zaproponuję… tymczasową ugodę.
- Robi się ciekawie – biznesmen wymowne spojrzał na zegarek na jego prawym nadgarstku. – Masz dziesięć minut. Później wytarga cie stąd ochrona.
- Nie będzie takiej potrzeby – Zoe spokojnie pogrzebała w swojej torbie i położyła na mahoniowym biurku kartę pamięci z aparatu fotograficznego. - Są tu zapisane dość ciekawe zdjęcia, które na pewno nie ujdą twojej uwagi…
- Co tam jest? – zaciekawił się zabierając przedmiot i oglądając go ciekawie.
- Coś czego oficjalnie nie udało się nam nigdy zdobyć…
Dżentelmen zamarł w oczekiwaniu.
- Nie mów, że to jest to o czym myślę.
- Tak i owszem – rozmówczyni potaknęła znacząco. – Zdjęcia stron Wielkiej Księgi Anielskiej. Zanim ją mi zabrali zdążyłam porobić kilka ciekawych fotek..
- Bujasz – mężczyzna lekceważąco rzucił kawałek plastiku na stół.
- Chciałabym… - westchnęła.
W gabinecie zapanowała cisza. Tylko przytłumione odgłosy miasta docierały do ich uszu.
- Zapisy życia całej ludzkości. Przepowiednie apokalipsy. Nie publikowane teksty Biblii.. . Wiedza wykraczająca poza wszystko co wiedzą wszyscy Cherubini razem wzięci. Pomyśl, nie chciałbyś wiedzieć co jest w środku? Co?
Wyczuła, że mężczyzna się boi. Jego ręce zaczynały drżeć a głos ugrzązł mu w gardle.
- Nie… masz kopii? – zapytał jeszcze nie wiedząc co mógłby jeszcze powiedzieć.
- To już moja prywatna sprawa – odparła. – Ale podzielę się z tobą wiedzą tam zawartą w zamian za drobną przysługę… Zgadzasz się?
- Nie wykorzystasz tego przeciwko mnie? – zaniepokoił się jeszcze sięgając po swoją nagrodę.
- Oferuję ci całą wiedzę o przyszłości jaką teraz posiada Niebo, jak myślisz… jak mogłabym to wykorzystać? – zapytała a on nie wiedział co ma przez to na myśli.
Zastanowił się.
- Czego chcesz?
Zajęło mu to pół godziny. Telefon nie przestawał dzwonić. W jego gabinecie zapanował taki gwar, jakby chciał przetrząsnąć całą ziemie i niebo. W istocie mogło tak być. Spełniał teraz prośbę, w zamian za którą miał otrzymać obiecaną kartę pamięci.
W tym czasie Zoe, popijała herbatę, którą zrobiła jej jedna z sekretarek i czekała cierpliwie.
- Sprawa wygląda następująco – Dymitr zmęczony otarł pot ze swojej twarzy, jakby przebiegł maraton. – Tutaj masz dokładny raport o wszystkich nam znanych portalach do Piekła – podał jej jedną z licznych kartek papieru, które teraz przeglądał. – Zielone są to te, które przeprawiają w obie strony… Czerowne nieczynne, a Niebieskie oznaczają niestabline - dodał jeszcze wskazując kilka punkcików na całym świecie.
- Hasła otwarcia i zamknięcia masz tutaj – kolejna kartka powędrowała do jej smukłej dłoni.
Teraz się nieznacznie odprężył i zaczął tą łatwiejszą część rozmowy.
- Jeżeli chodzi o to gdzie twój Shushienae się ukrywa, to tak masz racje jest w piekle w najniższej części podziemia… Jedna z moich wtyczek mówi że znajduje się obecnie w Lochach Wschodnich… - zabrał do ręki pilot i po wciśnięciu kilku guzików na pobliskiej ścianie wyświetlił się obraz Podziemi Piekła.
Dymitr wskazał jedną z odnóg tuneli.
- Lochy Wschodnie są najbardziej strzeżone. Nie dostaniesz się tam tak łatwo.
Obraz przesunął się pokazując plan rozmieszczenia pomieszczeń.
- Z tego co mi mówiono, Lochy są tak jakby połączoną ze sobą siecią jaskiń i podziemnych kanionów. Ulegają ciągłym zmianą i wchodząc tam zakładaj, że już stamtąd nie wyjdziesz.
Obraz znowu się zmienił pokazując jedną z tych jaskiń. Usianą wszedzie stalaktytami i wielkimi skałami porozrzucanymi po kątach. Z sufitu kapała woda, a z boku widniał jeden z zasypanaych przez czas tuneli podziemnych piekła.
- Plątanina korytarzy, skał i lawy. Istny labirynt. Nikt żywy nie opuścił tego miejsca. Ale jakby udało ci się przeżyć spotkania z duszami, sługami cienia i innymi mniej przyjaznymi stworzonkami…
Na ścianie zamajaczył obraz wielkiej podziemnej Sali. Opasanej ciągiem kolumn i ciemnych kotar zwieszających się z sufitu.
- … Udaj się do tego miejsca. To oficjalny przedsionek Podziemia. To tutaj trafiają najpierw dusze zmarłych, przy odrobinie szczęścia wydostaniesz się głównym wejściem. Ale jak mówię… to nie jest łatwe… I co tu jeszcze ci powiedzieć… - zastanowił się i dodał. – Przechodząc przez portale do Piekła nastawiaj się na to, że mogą wyrzucić cie w dowolnym miejscu w Podziemiu. Bez kogoś kto zna ich budowę zginiesz materializując się w ścianie… - wzruszył ramionami.
– To już jednak nie mój problem.
Pokaz slajdów się zakończył a Dymitr popatrzył z mieszaniną współczucia i niedowierzania na swoją dawną znajomą.
- Jednak naprawdę pozwiesz mnie nie w tym życiu kochana – zaśmiał się wisielczo.
- Dobra… - Zoe zanotowała sobie coś szybko w myślach. – A teraz Noath… wiesz, gdzie jest?
Pan Dasthiw wzruszył ramionami i wykonał jeszcze jeden telefon.
- Z tego co mi mówią prawie na sto procent widziano go w Egipcie. Jest obecnie w więzieniu za naruszanie porządku i dewastacje piramid w Gizie… - pokazał jej filmik przesłany na jego prywatnego laptopa.
Widać na nim było wychudłego chłopaka, który siedział w łodzi na szczycie jednej z piramid.
- Co on robi w łódce na szczycie piramidy? – zapytała nie ogarniając absurdu sprawy.
- O to się musisz już jego zapytać – odparł podając jej przy okazji adres gdzie obecnie jest.
Zoe, bez chwili wahania wstała, podała mu sztywno rękę i skierowała się do wyjścia.
- Widzimy się później – odparła.
- Zoe … - zatrzymał ją jeszcze.
Dziewczyna posłała mu niewyjaśnione spojrzenie. Jej burza brązowych włosów zafalowała w blasku lamp, a cienie pod oczami nadały jej wieku i doświadczenia. Dymitr uświadomił sobie nagle, że popełnił błąd rezygnując z tak pięknej i inteligentnej przyjaciółki.
- Przeproś go w moim imieniu. Za to, że przeze mnie trafił do więzienia i … no ogólnie, za to… wszystko – w jego głosie zabrzmiała powaga i dawno nie widziana skrucha – Po tym wszystkim sam przyznam się do współ uczestnictwa w kradzieży Księgi i oczyszczę jego nazwisko z winy, której się nie dopuścił – dodał a później o niewyjaśnionej minie podszedł do okna.
– To wszystko. Idź już, albo wezwę ochronę… - dodał widząc, że nie ruszyła się z miejsca.
Słyszała zimno i chłód w jego głosie, ale wiedziała, że robi jej przysługę.
- Dziękuję – odparła i zanim wyszła rzuciła jeszcze przez ramię. – I tak a propo… Tam... nie było żadnych zdjęć…
Później tylko dało się słyszeć spokoje kroki miękkich tenisówek w holu i odgłos przyzywania windy.
Tymczasem młody biznesmen założył wymownie ręce i patrzył jak dziewczyna znika nad miastem lecąc na wielkim brązowym smoku.
Na jego nieprzeniknionej twarzy pojawił się cierpki uśmiech. W końcu przyznał się przed samym sobą i przed nią do swojego jedynego błędu w swoim życiu. Było mu lżej, nawet z tą myślą, że w końcu zapłaci za nią w Niebie. Od kilkunastu żył w strachu, a teraz… był spokojny.
Utkwił spojrzenie swoich jasno niebieskich oczu gdzieś daleko, poza granicą snów i wyobraźni.
- Wiedziałem o tym Zo… - uśmiechnął się szerzej.
A za nim na jego laptopie przemijały slajdy zdjęć.
Jedno było czarno białe. W na nim garstka przyjaciół uśmiechających się szeroko do kadru aparatu.
Żałował, że te czasy się już skończyły. Ale zrobił coś co może pomoże mu je kiedyś znów przywrócić…
CDN.
- Od Autorki.
Kontynuacja długo nie poruszanego przeze mnie wątku. Z braku środków niestety nie pojawią się w najbliższym czasie kontynuacje z mojej strony... Znikam na miesiąc. Ale będę pamiętać, że trzeba jeszcze to skończyć. Postaram się jeszcze napisać coś od Noatha, ale nie gwarantuje takiej opcji... Mam nadzieję tylko, że ten wątek da sie jeszcze odgrzebać i skończyć. Liczę na odzew. I kurczę ... cieszę się, że znów coś napisałam :) idea
Jakby ktoś miał wątpliwości, to jest ponad 6 stron w wordzie :D Jest co czytać.
OdpowiedzUsuńOde mnie pojawi się coś jutro, jeszcze nie wiem co, ale będzie.
No to fajnie. :) Musimy skończyć ten wątek i jakoś fajnie wszystko poukładać. Sorry, że wyszło tego aż 6 stron, ale no cóż... miałam wenę xD.
UsuńDziękuję Ci pięknie...byłam niesamowicie głodna jakiegokolwiek tekstu...a tu zaserwowałaś taką perełkę...:)
OdpowiedzUsuń- Nez & Alesya -