poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Nezaynhela CD Yeiazel

- Yez – moje słowa znowu przerwały zapadającą ciszę – Gdzie oni poleźli?
Siedzieliśmy w pokoju. Ja oparty o biurko, a czarnowłosa upadła na łóżku. Jakoś nie przejmowałem się nieporządkiem, a ona chyba miała w głębokim poważaniu jak się ktoś w swoim lokum urządza. Yez westchnęła ciężko.
- Przecież wiesz…mówiłam już, szukają Noatha. Po całej tej naszej eskapadzie sam wybrał się na poszukiwanie tego anioła Nadziei.
- Yez…nie o to przecież pytam…
Upadła prychnęła.
- Do wszystkich Serafinów, NIE WIEM! Jakbym wiedziała, to już dawno bym tam była!
Po czym niemal z teatralną furią złapała poduszkę i z całej siły rzuciła nią w lampkę, która z hukiem wyleciała za okno….Zamiast się gniewać, denerwować, spojrzałem na upadłą z krzywym uśmiechem. Dziewczyn odwzajemniła gest, po czym dokładnie w tym samym momencie buchnęliśmy śmiechem. Śmieliśmy się tak długo, aż rozbolały szczęki i trzeba było się przynajmniej w moim wypadku przytrzymywać kantu mebla, by nie glebnąć na ziemię. Gdy się w końcu ogarnęliśmy, Yez podniosła się do pozycji siedzącej. Oczy miała załzawione a policzki zaczerwienione, ale chyba coś z niej „zeszło”.
- Przepraszam za lampę…
Machnąłem ręką, nadal lekko wykrzywiając usta.
- Nie widziałaś, jakie spustoszenie potrafiła zrobić Alesya…- dziwne. Dużo łatwiej było mi teraz w ogóle wymówić to imię. Już nie drażniło ciszy. Czarnowłosa przyglądała się w milczeniu chyba czekając na kontynuację. Nie była jednak w tym „upierdliwa”. Nie męczyła pytaniami, ani głupimi nawiązaniami. Po prostu czekała. Westchnąłem.
- Tak, kocham ją…ale to inna relacja. Dla mnie to dziwne uczucie. Była mi siostrą, przyjaciółką, czasem nawet matką . Nigdy kochanką…Przynajmniej tak to wszystko rozumiem z perspektywy ludzkich uczuć…ale – i tu spojrzałem jej prosto w oczy, by zrozumiała – też jestem zazdrosny, może nawet zły – Yez chyba bała się mi przerwać. Sam bałem się przerwać, lekko wystraszony potokiem, który się wylał - Po upadku zniknęła…a ja podążyłem za nią niedługo potem. I choć nasze powody upadku były inne...ona...straciła skrzydła...jak Ty - zamilkłem na chwilę.
Zawsze tylko jakieś skrawki informacji. Nie wiem, czy się ukrywała…czy ktoś ją ukrywał. Pierwsze jednak świeższe informacje pojawiły się odkąd się pojawiłem w zamku. Wracam…a tu …sama wiesz…
W tym momencie się „skończyłem”. Umilkłem i sam nawet nie wiedziałem, czy bardziej jest mi głupio, czy jestem zły na siebie, że w ogóle to wszystko wydusiłem. Maskując to wszystko standardowo uśmiechnąłem się krzywo.
<Yez?>

3 komentarze:

  1. YEZ! Nie obijaj się! Ja chce coś poczytać:P
    -Nez-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo poczytasz moją kontynuację, bowiem wróciłam :) Z drugiej strony padam na ryj xD
      / Andy e Sirah

      Usuń
    2. Yeeeey! (to jest do poczytania a nie, że padasz na ryj:P
      ..i Yez i tak mogłaby się odezwać:P
      -Nez-

      Usuń