Szedłem wzdłuż ściany budynku, lewą ręką muskałem chropowatą powierzchnię muru, a w prawej ściskałem nóż. Struktura fabryki była mocno zniszczona przez czas - cement się kruszył, a w niektórych miejscach brakowało cegieł, podejrzane dziury w ziemi pojawiające się tuż przy ścianach były pozatykane gruzem. Zauważyłem, że to miejsce jest całkowicie opustoszałe - od dawna żaden człowiek nie postawił tu stopy, jakby piekielna moc trzymała ich z dala od tego miejsca. Zauważyłem, że ludzie stają się coraz dziwniejsi, czyżby brak nadziei działał na nich tak mocno? Zapewne w Niebie robią co mogą, aby zapobiec kolejnym katastrofom. W Królestwie Niebieskim musi panować wielką zadyma skoro jeden z najważniejszych aniołów nagle zniknął. Słyszałem, że wzrosła liczba samobójstw wśród ludzi oraz wiele osób straciło wiarę w Boga - bracia z chóru zapewne mają dużo roboty z nawracaniem niedowiarków.
Coś zwróciło moją uwagę - jedna z wykopanych dziur nie była zasypana gruzem, wyglądało to trochę jak prowizoryczny wywietrznik. Położyłem się na brzuchu i przyczołgałem do otworu. Udało mi się wetknąć do środka głowę i całą szyję, jednak barki nie pozwalały mi na wsunięcie się do podziemnego pomieszczenia. Od razu uderzył mnie silny zapach - demony, mocz i duszący dym. W środku było dość ciemno, w końcu zatkałem swoją łepetyną jedyne źródło światła. Widziałem jedynie kontury jakiś przedmiotów - prawdopodobnie stołu i krzeseł - oraz zarysy ścian. Wysunąłem się z dziury i usiadłem, niedbale otrzepując ubranie. Na razie mogę się tylko domyślać, że pod fabryką znajduje się sieć piwnicznych korytarzy - niewiele informacji. Zastanawiało mnie skąd wziął się dym - pochodnie, prowizoryczne ognisko, dziwne rytuały? W takich chwilach żałowałem, że nie zawsze słuchałem opowieści Yeiazel o różnych typach demonów.
Zerwałem się z ziemi - usłyszałem głośny, kruczy skrzek. Następnie ujrzałem Alesyę lecącą pośpiesznie w moją stronę. Kilka metrów przede mną opadła na ziemię i zmieniła postać, aby móc swobodnie że mną rozmawiać; najwyraźniej już zauważyła, że nie rozumiem jej ptasich wrzasków. Wyglądała raczej na podekscytowaną, niż na zaniepokojoną czy wystraszoną. Uśmiechnęła się pokazując równe zęby - widziałem, że lekko przygryza koniuszek języka.
- Biersack, w życiu nie zgadniesz co znalazłam.
<Blackrist? Nie wysiliłam się xD>
Sitael/Divalon: nikogo chyba nie ma...To ja dzwonie po duchy.
OdpowiedzUsuńChyba tak trzeba w ostateczności zrobić. :) Duchy załatwią sprawę.
Usuń-N
To ja się chyba boję...
OdpowiedzUsuńPS. Niedługo powinno się pojawić coś od Siraha (:
I to brzmi o wiele lepiej:) - już nie mogę się doczekać.
UsuńWybaczcie, troszkę się zapadłam, ale nadal gdzieś się tu kręcę xDD po prostu sporo mnie nie było w szkole i nadrabiam, przez ck na blogi nie mam czasu :/
OdpowiedzUsuń~Yeiazel i Kaamiach
Pff...Alesya...może być i duchem...ale nie sadzę, by komuś się spodobało jej straszenie (jeśli ktokolwiek lubi być straszonym na ten specyficzny, paskudny, Alesy'owy sposób) :)
OdpowiedzUsuńA szefu dał mi do myślenia...i muszę się zmuzowac by napisać co znalazła Blackrist...a "w co nigdy nie uwierzy" Andy...;p
Dopowiedzenie - napisze jakoś w poniedziałek cd opowiadanka, bo trochę rzeczy mi się nazbierało i mam lekki zamęt.
Usuń- Alesya -