wtorek, 27 maja 2014
Od Yez Cd Divalona/Harry’ego
Są osoby, z którymi aż chce się kłócić. Weźmy na przykład takiego Sitaela. Harry’ego jednak nauczyłam się omijać, był ucieleśnioną bezczelnością, a jego prostolinijność i masochizm (zadziera z Sitaelem- życia nie kocha) po prostu krępowały. To nie to co z Jeffem, który z kłótni czerpał przyjemność, czym zarażał rozmówcę. Harry był jak tykająca bomba, tego typu rozrywki mnie nie porywały, więc po prostu omijałam anioła szerokim łukiem. Zabawa w sapera to nie moja działka.
Prawie dostałam palpitacji serca, gdy zobaczyłam go na moim parapecie. Na szczęście rzucił tylko jakąś sprośną uwagę i wyszedł, przepuściłam go w drzwiach. Divalon był naprawdę wzburzony, ale kazałam mu się ogarnąć. Podeszłam do biurka i zaczęłam grzebać w szufladkach.
-To nie jest twój gabinet?- bardziej stwierdzi niż spytał białowłosy anioł. Zerknęłam na niego sarkastycznie.
-Pracuję raczej u siebie, zapomniałabym, gdzie jest mój gabinet- odpowiedziałam szczerze. Moja powaga nie wiedzieć czemu rozbawiła Divalona.
Wyłowiłam klucz i ruszyłam do drzwi.
-Ej, a ty dokąd?- zapytał zdezorientowany.
-No, do gabinetu- uśmiechnęłam się szelmowsko.
-Przed chwilą mówiła…
-A czy ja powiedziałam, że do mojego?- przerwałam mu i wyszłam. Ruszył za mną, wzdychając lekko.
<Divalon?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz