Od kilku dni w zamku wieje nudą.Kilka zostało i kilka wyjechało.Matko Boska,nudę tu prawie że widać więć postanowiłem na tydzień wyjechać.
"Boże najświętszy gdzie tu pojechać?"
Stałem jak ten głupi przed mapą świata i ze strzałkami do tarczy w ręku mierząc mapę uważnym spojrzeniem.
-No nie wiem-mruczałem sam do siebie zaznaczając miejsca strzałkami-Kreta?Sydney?Nowy York? Albo jeszcze podróż dookoła świata?Rany,nie wiem...
W końcu stanęło na Paryżu.
Zadowolony z wyboru,zeszedłem na chwile do kuchni by zrobić zapasy na podróż gdzie natknąłem się na Divalona uwalonego na krześle i pijącego w spokoju herbatę.
-Hej Diva!-rzuciłem do niego otwierając drzwi do lodówki.
Divalon spojrzał na mnie za zmrużonych oczu i odezwał się swoim głębokim głosem:
-Ile razy mam ci mówić żebyś nie mówił na mnie Diva?Czy ja ci wyglądam na prima balerinę?
-Jak zaczniesz tańczyć w trykocie to tak-odpowiedziałem mu zamykając drzwi.
-To z pewnością nigdy się nie zdarzy-lustrował mnie wzrokiem-idziesz dokądś?
-Tak,jadę do Paryża.
Białowłosy anioł się nieco zdziwił.
-To miasta "miłości"? Hmm,będzie filtrował z dziewczynami?Twoja dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko temu?
-A ja mam dziewczynę?-zażartowałem trochę-spoko,będę się trzymał z dala od takich spraw..
-Już to widzę...-mój towarzysz pociągnął łyk herbaty.
Postanowiłem zmienić temat.
-Ej Div.Pamiętasz tą ruda w barze co ją spotkaliśmy w zeszłym tygodniu?-spytałem
-Masz na myśli tą wredną anielice która obrzuciła mnie tortem i nazwała "wrednym albinosem"?Pamiętam...
-No więc...-zniżyłem głos i szepnąłem mu coś to ucha.
Divalon położył kubek z nieprzyjemnym trzaskiem.
-Jadę z tobą-powiedział tonem "Koniec dyskusji"-daj mi minute a się spakuje.
Po czym wyszedł
Uśmiechnąłem się szeroko. Może i jest zamknięty w sobie, ale łatwo nim manipulować. Spojrzałem na zegarek.
-za pół godziny samolot!-krzyknąłem za nim a po kilku minutach już szliśmy do lotniska.
Co się stało później,opowiem wam później bo później może być różnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz