- Spadaj, szczerzyno szurnięta - usłyszałem za sobą lekko poirytowany głos.
Odwróciłem się i ujrzałem Nezyanhela, który groźnie łypał okiem na coś po swojej lewej stronie i mamrotał inne kreatywne wyzwiska w stronę tego czegoś. "To coś" okazało się być krukiem atakującym włosy anioła. Stałem wystarczająco blisko, by wiedzieć, że upadły nie jest zły na ptaszysko - chyba przywykł do tego rodzaju zaczepek. Dawno nie wtrącałem się w niczyje emocje i, chociaż kusiło mnie aby poznać jeszcze więcej ciekawych wyzwisk, tym razem także powstrzymałem się od ingerencji. Właściwie jeszcze nigdy nie rozmawiałem z Nez'em dłużej niż kilkanaście sekund. Kilka razy mijaliśmy się na ulicach miasta, ale zazwyczaj miałem już wtedy rozmówcę (a raczej rozmówczynię).
W pewnym momencie "szurnięta szczerzyna" porzuciła swój dotychczasowy obiekt zainteresowania i kruk pomknął w moją stronę.* Widząc czarną, opierzoną strzałę szarpnąłem głową w tył i napiąłem mięśnie - nie cieszyła mnie wizja dzioba trafiającego w twarz. Ptak w ostatniej chwili poderwał się do góry i przefrunął tuż nad moją głową. Obejrzałem się za krukiem, który chyba nie zamierzał już zawracać.
- Milutkiego masz pupila - powiedziałem, odwracając się w stronę Nezyanhela.
*Niech ktoś mnie oświeci czy to zdanie jest poprawne gramatycznie :p
Które zdanie, bo też czuję się nieoświecona:P
OdpowiedzUsuń- Alesya -