piątek, 27 czerwca 2014

Od Harrego


Zwiedzałem bogato urządzony zamek, przypatrując się każdemu detalowi, nawet temu najmniejszemu. Światła w równej odległości od siebie, dawały poblask jakby zachodzącego, zimowego słońca. Obrazy przedstawiające naszych władców, jak i najzwyklejszej natury połączonej ze zwierzętami, leniwie pasących się na hektarach zielonych łąk. Korytarz jakby przedstawiał starą kamienice, od dawna nie zamieszkaną i przeznaczoną do jednogłośnej rozbiórki, lecz za hebanowymi drzwiami czyhało życie, anioły i upadli wylegiwali się w swoich łóżkach, po południowym obiedzie.  Ostatnio, po natknięciu się na Divalona, coraz częściej mam ochotę na zwiedzanie pokoi anielic, może z czasem zaczną mnie traktować jak współlokatora.
Słyszałem pogłoski o moim jakże złym zachowaniu. Tak, rozumiem, że mam taki, a nie inny charakter, ale no… bez przesady. Czy złapanie anielicę za szyję, to aż takie brutalne? W moim dawnym miejscu zamieszkania, bo domem niestety tego nazwać nie mogę, jakoś nikt się nie sprzeciwiał.
Z nader głębokich przemyśleń wyrwało mnie uderzenie w plecy. Odwróciłem się, znacząco patrząc się w postać, która prawdopodobnie nie miała szacunku do mojej osoby.
- Przepraszam. – Powiedział wysoki głos, dosyć melodyjny dla uszu.
Na osobę przede mną nie zwróciłem większej uwagi niż na jej biało-czarną suknię do połowy ud.
Odwróciłem się napięcie, korzystając z chwili przyspieszyłem kroku, aby ominąć niepotrzebnej wymiany zdań. Denerwowały mnie takie bezmyślne anioły, niech wiedzą gdzie idą, a nie na mnie wpadają. Phi…
Ktoś dorównał mi kroku, a następnie wyprzedził mnie, mrucząc coś pod nosem.
Chwilę potem doszedłem do niezajętych pokoi, klucze były w drzwiach, a ja nie lubiłem przebywać w swoim już zagraconym pokoju. Przekręciłem gałką i wszedłem do ciemnego pokoju. Był ranek, słońce widniało na niebie, a pokój był pokryty całkowitą ciemnością. Wszedłem bez zastanowienia, wręcz zatrzaskując za sobą drewniane drzwi. Postarałem się podejść do okien, lecz leżący na drodze dywan umożliwił mi to. Potknąłem się, sekundę później znajdując się z nosem na dywanie, poczułem dużą ilość kurzu i jakąś… maź? Na ręce pojawił się delikatny płomień i znajdując się prawdopodobnie przy kominku, na ślepo wznieciłem ogień. Pokój rozjaśnił się tak jak planowałem.
Widok pokoju rozmazał mój obraz przed oczami, białe ściany były pokryte krwią, bawełniany dywan również, a na łóżku widniały zwłoki… człowieka czy upadłego bez skrzydeł? Nie rozróżniam… Przetarłem oczy i zacząłem krążyć wkoło. Zwłoki, krew, krew i jeszcze raz krew… Obróciłem się, aby zobaczyć, czy są okno w tym pokoju. Były, lecz… zasłonięte, a raczej zamurowane.
Co zrobić?! Te pytanie ciągle krążyło mi w głowie.
Świat wiruje, język się pląta, nic nie widzę. NAGLE… HUK. Poczułem mocne uderzenie w głowę i jednocześnie w kawałek pleców. Upadłem na ziemię, gubiąc się w odłamkach rzeczywistości…
                                                         

 CIĄG DALSZY NASTĄPI

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Od Angeliki

Wstałam i spojrzałam w sufit po raz setny od czasu mojego przyjścia tutaj. Tan sam biały sufit od lat tu był z tego co wiem.
Wstałam i się przeciągnęłam po czym rozejrzałam się wokoło widząc jak zwykle spokojny,miły dla wzroku pokój. Żenada.
- Idę na spacer Mark -pogłaskałam mojego tygrysa i wyszłam.
Uff,na korytarzu było gorąco jak diabli. Nie mam nic przeciwko ciepłu, ale to? Przesada...
"Ktoś tu powinien włączyć klimatyzacje" -pomyślałam i wyszłam na zewnątrz gdzie na szczęście padł przyjemny chłodek.
Ledwo co mogłam się tym nacieszyć gdy ktoś stanął za mną.
- Słucham? -obróciłam się
<Ktoś>

piątek, 20 czerwca 2014

"A ona znów czegoś chce..."

Tytuł jest waszą przewidywaną reakcją na ten post :p
Pisałam już o tym w komentarzu, ale nie wszyscy to czytają (:
Czy jest tu jakaś dobra dusza, która chciałaby dodawać posty na okres wakacyjny lub dłuższy? Nie mam ostatnio kontaktu z Luxią i nie wiem czy nasze dni bez internetu się nie pokryją. Potrzebuję osoby, która raczej miałaby dostęp do internetu w komputerze (jeszcze nie wpadłam jak dodawać posty z telefonu) i mogłaby pobawić się w kopiuj+wklej. To mało roboty, wystarczy skopiować z wiadomości, wkleić do worda, a następnie na bloggera - błędów i tak nie poprawiam. 
Ktoś się podejmie? Dla tej osoby wirtualna czekolada:

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Andy'ego C.D Alesyi + kilka spraw odnośnie wakacji etc.

- Zaraz się przekonamy. - Mówiąc to kucnąłem i przybliżyłem rękę do teleportu, nie stykając jej z przejściem. Moc wprost emanowała z tego niepozornego kawałka ściany.
- No to na co czekamy? - Blackrist już chciała wleźć z portal, ale zdążyłem ją powstrzymać, kładąc dłoń na jej kolanie. Odsunąłem się na bok, wstając do pozycji pionowej.
- Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? W tym przypadku dosłownie - powiedziałem z krzywym uśmiechem na ustach.
Blackrist znieruchomiała, po czym odwróciła się gwałtownie w moją stronę.
- Czekaj, chcesz przez to powiedzieć, że kopnęłam puszkę prosto do piekieł?
Potwierdziłem skinieniem głowy, nadal się uśmiechając. Wzrok Alesyi przemieszczał się między moją twarzą a ceglaną ścianą. Widziałem, że znów przygryza dolną wargę.
- To co, idziemy - bardziej stwierdziła, niż zapytała - Panie mają pierwszeństwo, więc widzimy się na dole.
- Czekaj, Blackrist! Większość portali ma... - zawołałem, lecz tym razem nie zdążyłem jej zatrzymać - limity przejść - dokończyłem już do ściany.
Przeklinając jej nieostrożność dotknąłem miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą było przejście - moje palce zetknęły się z zimnym murem. Najczęściej portalu można użyć kilka razy co godzinę, pół doby lub dobę - nie wiem jak z tym konkretnym. Tutaj przelazła puszka, ręka Alesyi i sama Blackrist - czyli trzy użycia, typowe. W piekle dość szybko zauważyli, że radzę sobie z magicznymi granicami i różnego rodzaju barierami, dlatego wkręcili mnie do pomocy przy portalach na Ziemię. Przynajmniej pierwsze tygodnie po upadku miałem zapełnione różnymi zajęciami. Po kilkunastu miesiącach udało mi się opuścić podziemia, potem byłem już niemal cały czas na Ziemii.
Rozłożyłem skrzydła i zleciałem na dół - nie przejmowałem się już kamerami. Miałem trochę czasu, więc postanowiłem trochę poobserwować ludzi w tym miasteczku. Do tej pory widziałem głównie bezdomnych, a ciekawił mnie również stan psychiczny osób w nieco lepszej sytuacji - nie zdążyłem się jeszcze przekonać jak działa brak nadziei na śmiertelników.

<Nawet się nie tłumaczę *nadstawia się do chłosty* Andy niech sobie łazi, a ja czekam na rozwój wydarzeń w piekle :D>


................................................................................................................................

Jako, że już zaraz wakacje to prosiłabym o deklaracje kto może pisać latem, a kogo nie ma.
Ja od razu piszę, że nie będzie mnie przez pierwsze dwa tygodnie, a potem w sierpniu (dokładny termin potem). Wszystkim pewnie wyślę dodatkowo PW w tej sprawie, więc proszę się nie zdziwić :)

Od Sitaela

Jest jedna rzecz której boje się najbardziej.
Bardziej od upiorów,
od szczepień,
od mumii,
od zombi, olbrzymów, bólu zęba, wysokości, szalonego doktora, psychicznego dentysty czy braku kasy na lody.
Tą rzeczą jest nuda.
No, ludzie co z wami?Wywiało was czy jak? Andy? Sirah? Yez? Lux? Noath? Angelika? Harry? Jeff? Zoe? Nez? Diana? Alesya? Samael? Kaamel?
Na wakacje pojechaliście? To czemu mi nie przysłaliście pocztówki? Wy się opalacie a ja co? Mam siedzieć i powoli porastać pajęczyną? Tutaj świeci pustką że czasami mi się wydaje że duchy widzę (ja nie żartuje). Mam wam siłą kawy do ust wlać żeby wam energia wróciła?
No nie no dajcie spokój..
POBUDKA! -mogę krzyczeć prze mikrofon ale i tak nic. Żywe trupy z was....
Ale powiem wam tak...Nie ważne gdzie jesteście...W lodziarni, w domu,w kafejce, w szkole, w pralce, w piekle czy w żołądku wieloryba..Chce was wszystkich widzieć! (usprawiedliwień nie chce słyszeć)
No i to by było na tyle...

wtorek, 10 czerwca 2014

Od Divalona CD Yeiazel


Spojrzałem na drzwi. Ostatnią rzeczą jaką chciałem to wyjść.
-Zostanę- powiedziałem- i tak nie mam nic do roboty -spojrzałem na arkusz który podpisałem a po kilku minutach zacząłem się lekko uśmiechać
- Co jest? -Yez podniosła głowę.
-Nie,nic -przekręciłem głową- błąd interpunkcyjny. Przecinek po "i".
Zanim się odezwała za oknem odezwał się głośny warkot sygnalizujący że moja lwica wpadła w jakieś kłopoty.
-Przepraszam na moment -podniosłem ręce i po chwili mnie nie było.
Po kilku minutach wylądowałem na zewnątrz.
-Wiesz co? -pokręciłem głową- zabiorę cię kiedyś do weterynarza.
Sara tylko zniknęła w krzakach.
Westchnąłem i pomyślałem że na szczęście może nikt tego nie zauważy po czym odwróciłem się i ruszyłem w strone zamku.
<Yez?>

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Od Kaamela CD Siraha

Uniosłem brwi.
-Nie słyszałeś o wyprawie Yeiazel, Jeffa i Neza? – spytałem z powątpiewaniem.
Sirah wzruszył ramionami.
-O nich samych mało słyszałem.
-Jakiś czas temu zabłądziłem się z moim oddziałem na Ziemi, nie mogliśmy znaleźć drogi powrotnej do Nieba, został zablokowana- wzruszyłem ramionami i otworzyłem lodówkę. –Jakoś przystosowałem się do funkcjonowania na dole- jako jedyny. Reszta zgasła.
Sirah drgnął.
-Dawno nie słyszałem tego określenia.
Upiłem łyk zimnej koli, drugi podałem aniołowi. Przygryzłem wargi, patrząc na moje chuderlawe nogi zakończone czarnymi paznokciami.
-Wy wszyscy.. Jesteście strasznie ludzcy- przyznałem. –Upadłych rozumiem, SA do tego zmuszeni, zmienia się ich pojmowanie i psychika, ale aniołowie też. Przecież my nie umieramy, tylko gaśniemy, nie odczuwamy silnych emocji- a jednak. Nie pasuje tu.
-Człowieku, życie to nie puzzle-parsknął.
-Aniołowie nie żyją- poprawiłem. – Istniejemy. Dla świata, dla Nieba. Ale nie dla siebie.
-Nie tu. Tu wszyscy jesteśmy dziwni. – Mówiąc to, uśmiechnął się drapieżnie niczym kot z Cheshire.
<Sirah albo ktoś inny?>

Od Yeiazel CD Divalona


Otworzyłam kluczykiem drzwi do gabinetu Andy’ego. Powietrze było ciężkie, wszystko zakurzone. Kichnęłam głośno cztery razy.
-Na zdrowie- powiedział uprzejmie białowłosy anioł.
-Na zdrowie kurde.. – mruknęłam pod nosem. –Co za głupota. „Nakichaj sobie na zdrowie”.
-Chodzi chyba o to, żeby ci w końcu wyszło na zdrowie – kontynuował z zamyśloną, trochę nieogarniętą miną. Spojrzałam na niego spode łba i otworzyłam szufladkę. Wszystko jak zwykle na swoim miejscu.
- To pokój naszego szefunia. – zmieniłam temat.- I ja i Luxia przed nim odpowiadamy, tyle że ja bardziej bezpośrednio. – Nie wiem, czy coś zrozumiał, ale trudno. Wyłowiłam arkusz.
-Podpisuj – kazałam.
-A mogę to najpierw przeczytać?
Wybałuszyłam oczy, a po chwili wstałam z krzesła Andrewa.
-Serio?- zapytałam zdziwiona. – Po prostu podpisz.
-Okej, ufam ci – mrugnął porozumiewawczo, na co tylko uniosłam brew. –Cos jeszcze?- spytał, złożywszy podpis. Pokręciłam głową.
-Możesz iść, ja tu jeszcze chwilę zostanę…
<Kończymy?>