Patrzyła na niego ze zmieszaniem. Nie pozwalał jej się skupić i mgła mieszała obraz w jej umyśle. Wszystko się zamazywało, a w głowie słyszała głuche piski, jakby jej wewnętrzne radio nie mogło się nastawić. Jego bladoniebieskie oczy, były tak przerażająco zimne, że dreszcze przeszyły ciało dziewczyny. Kim on był?
Zanim odpłynęła dotarło do niej, że stara się coś z niej wyczytać. Otrząsnęła się nagle, nie chcąc by ktoś coś z jej zachowania wyciągał.
Spojrzała na niezrównoważoną psychicznie Upadłą i patrzyła jak pije pepsi. Powoli, gapiąc się na nią, opierając o lodówkę.
Coś się w niej gotowało, chciała ich wszystkich strzelić po twarzy i mieć spokój, niestety to nie było takie proste. Bo jak mówił jej ojciec – nigdy nie daj się sprowokować.
- Bajzel…. we własnej kuchni – stwierdziła ze stoickim spokojem. - To chętnie popatrzę. W końcu to twoja kuchnia, nie moja… - spoważniał. Już na jego chudej twarzy nie gościł ten uśmieszek.
- Nie igraj sobie – ostrzegł, nagle stając za blisko dziewczyny- włamywaczki, poczuła stalowe ukłucie w okolicy skroni.
- Mówię całkiem poważnie – zmierzyłam go wzrokiem i wyminęła go zanim zdążył zareagować. – Gasti, powrót – powiedziała jeszcze i pseudo -ochroniarz zamienił się w porcelanową figurkę, którą podniosła z ziemi.
- I słuchaj … - dodała widząc, że jeszcze nie reagują. – NIGDY nie mów do mnie dziecko ani młoda damo, chyba, że chcesz mieć strach przed wyjściem do ogródka do końca swojego życia…. A i jeszcze jedno… - wszystko zamilkło, wiedziała, że ta dziewczyna z pepsi, chce coś bardzo wulgarnego powiedzieć, ale jej na to nie pozwoliła. Dodała z nutą stali w głosie. - … Mój chłopak jest w niebezpieczeństwie, sama NIGDY bym się z pomocą do was nie zwracała – zmierzyła ich wzrokiem poprawiając rzemyki plecaka - … ale on wam ufa. Nie wiem czemu, ale Noath zawsze dobierał sobie dziwnych znajomych…. Mimo to teraz jest w kłopotach i mam zamiar go uratować, bo MI na nim zależy – przerwała na moment, by zaczerpnąć tchu. – Potrzebuje teraz przyjaciół, a wy… Jeżeli nimi nie jesteście, zostańcie tutaj.
Zawróciła na pięcie i skierowała się ku drzwiom. Dała im propozycję – mogą ją przyjąć, mogą odrzucić, ale ona i tak zrobi co uważa za słuszne.
- Chyba nie myślisz, że sama tam pójdziesz? – stanowczy, rozkazujący głos zatrzymał ją w miejscu. – Człowiek taki jak TY, nie wytrwa z demonami nawet SEKUNDY. Potrzebujesz NAS.
- Niezupełnie, sama owszem tak – nie wytrwam, ale… nie potrzebuje też WAS – odparła jakby to było jak najbardziej oczywiste – pożyczam sobie WASZEGO smoka.
Teraz wszystko potoczyło się w ekspresowym tempie. Upadła splunęła pepsi, Biersack skoczył ku dziewczynie, by ją zatrzymać. A ona jakby to zawsze było w planie, skoczyła na korytarz, a następnie na smoka, który drzemał w pokoju obok.
- Jedziecie, albo nie jedziecie – chwyciła mściwe spojrzenie Upadłego – ja wyruszam już teraz... Macie pięć sekund, by podjąć decyzję.
< Andy? Alesy? No i kto tam chce?>
Ja sobie klepię kontynuację:)...Muahahahahaha...ekhem...
OdpowiedzUsuń- Alesya -
Sorry za niezgodności, to miało być jeszcze zmienione, no ale coż... jak już jest to jest :/
OdpowiedzUsuń- Zoe -