poniedziałek, 31 marca 2014

Od Siraha

     Z krzywym uśmiechem oglądałem poczynania czarnowłosego anioła, który powoli tracąc cierpliwość, tłumaczył coś śmiertelniczce. Wcześniej odstawił wyrywającą się i przemoczoną od przelatywania przez chmury istotę na ziemię, a teraz wyliczał coś na palcach z coraz bardziej zirytowaną postawą. Dziewczyna nic sobie z tego nie robiła i z uniesioną głową upierała się przy swoim. Tak przynajmniej sądziłem, bo nie słyszałem ani słowa z tej rozmowy. Śmiertelniczka zaczęła gestykulować, co jakiś czas poprawiając czekoladowe włosy, które mocno rozczochrały się podczas lotu. Stałem oparty o ścianę w wejściu do jakiegoś zaułka i przyglądałem się tej komedii. Nie była to szczególnie ciekawa okolica - idealne miejsce dla dziwaków i patologii. Nie uważam się za osobę, którą można zaliczyć do jakiejkolwiek z tych grup, natomiast nie bez powodu spacerowałem akurat tutaj, pośród tych wszystkich śmieci. Zawsze sądziłem, że aby poznać prawdziwy duch miasta należy zwiedzić przede wszystkim miejsca, w których ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze - osiedla domów jednorodzinnych, uliczki, kluby nocne...
     Obserwowana para chyba w końcu doszła do porozumienia. Dziewczyna powiedziała coś, co mogło być równie dobrze "dziękuję" jak i "pieprz się"* - nie miałem pewności, umiejętność czytania z warg nie jest jedną z moich wielu zalet. Anioł rozłożył skrzydła i wzniósł się w powietrze zostawiając na ziemi śmiertelniczkę. Ta jeszcze przez chwilę obserwowała jego sylwetkę na niebie, po czym ze złością kopnęła pustą puszkę, która jakimś cudem poleciała w moją stronę i uderzyła mnie w stopę. Podniosłem aluminiowy pojemniczek i powolnym krokiem podszedłem do nieznajomej podrzucając śmieć.
- To nie twoje? - zapytałem, lekko się uśmiechając.
Dziewczyna obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem i lekko zacisnęła pięści.
- Może cię odprowadzę? To nieciekawa okolica - zagaiłem.
- Sama chciałam tu trafić, dziękuję - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem i pospiesznie odeszła.
Nie poszedłem za nią, co w sumie było do mnie niepodobne. Postanowiłem wyrzucić z głowy dziwną śmiertelniczkę i sprawdzić gdzie tak się spieszył tamten anioł. Ciekawiła mnie ta cała sprawa, poza tym nie miałem nic lepszego do roboty. Nie pomyślałem, że mógł już być wszędzie - jak zwykle działałem całkowicie spontanicznie - i po prostu poleciałem. Kluczyłem między obłokami rozglądając się za czarną plamą, która mogła być widzianym przeze mnie aniołem. Swoją drogą możliwe, że był to upadły, porządne anioły raczej nie pokazują się śmiertelnikom. Krążyłem jak sęp w poszukiwaniu ofiary, zataczając coraz większe kręgi - w końcu zauważyłem czarną plamę. Jednak ta plama była o wiele większa, niż ta, którą spodziewałem się ujrzeć. Zamiast sylwetki anioła dostrzegłem strzeliste wierze przebijające chmury. Wraz ze zmniejszającą się odległością dostrzegałem coraz więcej szczegółów - duże okna, ozdobne gzymsy i spory teren dookoła. Wylądowałem na trawie i spostrzegłem, że mężczyzna, którego szukałem stoi przed marmurowymi schodami prowadzącymi do wrót zamku i rozmawia z jakąś upadła, stojącą na pierwszym stopniu. Czy ten facet wiecznie rozmawia z jakimiś kobietami? Upadła zauważyła mnie i wskazała głową w moją stronę, a anioł odwrócił się podążając wzrokiem za jej gestem. Szepnął coś do niej i ruszył w moją stronę pewnym krokiem. Nie znaliśmy swoich zamiarów, ale nie wyczuwałem żeby emanowała z niego jakaś wrogość. Był raczej ciekawy - tyle, że z ostrożnej ciekawości łatwo przejść do agresji. Mężczyzna dokładnie mi się przyjrzał, po czym wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Andrew - przedstawił się krótko - Jesteś tu z ciekawości, czy chcesz tu zamieszkać?
Mówił konkretnie - to dobrze.
- Sirah - potrząsnąłem jego dłoń - Właściwie to jedno i drugie.
 Znowu spontaniczna decyzja, bo właściwie dlaczego nie zostać jakiś czas w takim zamczysku? Do Nieba nie mam po co wracać, w ten sposób tylko przyspieszyłbym decyzję Archaniołów o pozbawieniu mnie skrzydeł. Po chwili podeszła Upadła, która wcześniej stała na schodach. Z wargi spływała jej cienka strużka krwi, lecz nie przejmowała się tym. Przez chwilę patrzyła na mnie z zadziornym błyskiem w oku, po czym  odwróciła się do Andrewa.
- Biersack, już świta. Gadasz z Luxią czy się zbieramy?
Z zaciekawieniem uniosłem brwi - ciekawe gdzie się tym razem wybierają.
- Najpierw muszę popracować nad ochroną zamku - mruknął - Możesz zaprowadzić Siraha do Luxii? Później dołączę.
Dziewczyna przygryzła swoją uszkodzoną wargę i odwróciła się w stronę zamku.
- No, to chodź - zarządziła nie czekając na mnie.
Bez problemu nadążałem za Upadłą, która najwyraźniej świetnie orientowała się w zamku. Nagle przystanęła i wbiła wzrok w moją twarz. Była drobnej budowy, lecz na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nadrabia to charakterem. Miała dość jasne, proste włosy i fioletowawe oczy. Kształty jej ciała były co najmniej zadowalające. Z jej pełnych, choć delikatnych ust nadal ściekała posoka. Delikatnie starłem krew z jej podbródka i uśmiechnąłem się:
- Mówią mi Sirah del Averto - skłoniłem głowę - A jak brzmi twoje imię?

<Alesya?>


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Thank you, fuck you - wg mnie wargi układają się podobnie :p

1 komentarz:

  1. Się uśmiałam przy ty "Thank you, fuck you" brzmiało jak pełne zdanie i zaproszenie w jednym:D
    - Alesya -

    OdpowiedzUsuń