sobota, 8 lutego 2014

Od Yeiazel - C.D Andy'ego

Patrzę, mrugam, potykam się o słowa, ale ich nie znajduję.
Nie mogłam wydobyć głosu, a Andy tylko przyglądał mi się znacząco.
- Ja.. – wyjąkałam. – Odpuść, dobrze?
Zaśmiał się pustym głosem.
- Yez, popraw mnie jeśli się mylę, ale to się denerwujesz i spinasz..
Zacisnęłam usta. Nie lubiłam, jak mówił na mnie Yez, wolałam pełen zwrot- Yeiazel. Tak w ogóle to lubiłam swoje imię, tylko mało kto go używał.
- Słuchaj – kontynuował spięty- ja nie wytrzymam dystansu, rozumiesz?
Nie.
Andrew patrzył mnie intensywnie, kiedy biłam się z myślami. Wyglądał tak surrealistycznie - lodowe oczy, blada skóra, ciemne włosy i makijaż… Poczułam zimny dreszcze, łaskoczący mnie wzdłuż krzyża.
Milczałam, pozwalając mu mówić, choć wyraźnie czekał, że zdejmę z jego ramion ten ciężar.
- Po prostu cię przepraszam – powtórzył, przeczesując dłonią ciemne, aksamitne włosy. – Choć wiem, że nie odpowiedz mi tym samym - taką cię zapamiętałem, zaciętą. Ale.. – chciałam mu przerwać, lecz uciszył mnie gorliwym gestem dłoni. – Nie, bo zapomnę! – westchnął, a zebrawszy myśli, pojął monolog: - Ale w każdym twoim geście, tak znajomym, widziałem obcą nutę. Bardziej pewną, mniej chaotyczną. Po kilku dniach zacząłem dostrzegać tego więcej, czułem, jak mi się wymykasz – ton Andy’ego nabrał bardziej gorączkowego akcentu. Zacisnął pięść. – Zacząłem patrzeć na ciebie w bardziej zdezorientowany i desperacki sposób, przez inny pryzmat.. Mogłem przesadzić i tak jak mówiłaś, po prostu cię osaczyć. Ale bez szkiełek patrzy się łatwiej. – zakończył z wyraźną ulgą.
Pod koniec jego słowa wręcz się zlewały, jakby po określonym, krótkim czasie miał zapomnieć tego, czego się nauczył, a byłam pewna, że wokół to na pamięć.
- Powiedz coś – poprosił, nawijając na palec kosmyk moich włosów.
Co?, pomyślałam. To, że właśnie określiłeś w słowach coś, co męczyło mnie od kilku dni, a nie potrafiłam tego określić? Że trawi mnie od środka twój nabyty idealizm i opanowanie? Tak jakby twoje ciało przejął inny umysł. Tak podobny - i tak inny.
- To było dziwne – powiedziałem w końcu, uderzając czołem o jego ramię.
- Co? – zapytał zdezorientowany.
- Ten tydzień – wymruczałam w bawełnianą koszulę Andrewa, a choć zaciskałam oczy, poczułam, jak się uśmiecha. Nie wargami, lecz całym ciałem - rozluźnia mięśnie, wypuszcza powstrzymywane powietrze i obejmuje mnie mocno.
Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, aż w końcu radosnym głosem wymruczał w moje włosy:
- Wiedziałem, że ty nie przeprosisz.

<Koniec, Andy? Wiem, strasznie naciągane XD Robię sobie tą przerwę>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz