Savar
ostatnio stał się bardziej upierdliwy. Moje próby choćby
zamknięcia się w pokoju samego graniczyło z cudem. A to zacznie
uderzać dziobem w szybę zamkniętego okna, a to drapać w drzwi.
Jeśli już wpuszczę ptaszysko, co chwilę podrywa się do lotu,
skubie za włosy, albo podrywa drobne przedmioty. Przyzwyczaiłem
się, że nasza „współpraca” od początku była skazana na
złośliwości, ale ostatnio chyba próbował sprawdzić granice
mojej irytacji.
„Wybawicielem” w tej chwili okazał się Sirah, który przez sekundę stał się celem pierzastego złośliwca. Z niewiadomych mi względów, czupryna anioła pozostała nietknięta, a kruk zniknął gdzieś w prostopadłym korytarzu.
- Milutkiego masz pupila – Sirah uśmiechnął się połowicznie, śledząc jeszcze tor lotu Savara.
- Taki już jego urok – wzruszyłem ramionami – Ciebie przynajmniej oszczędził. Na mnie sobie używa do woli.
Mój uśmiech chyba nie pasował do sugerowanej w głosie irytacji. Poprawiłem włosy, które po akcji kruka, plątały się niemiłosiernie. Taki to ubaw z długimi włosami, ale absolutnie, za żadne skarby nie pozbędę się ich.
Sirah przez chwilę drwiąco przyglądał się moim zabiegom.
- Po co w takim razie takiego trzymać? – spojrzałem na niego z lekko uniesionymi brwiami.
- Nie powiesz mi, że wolałbyś jakieś całkowicie posłuszne, milusie stworzonko, które zawsze działa według rozkazu? Jakie w tym wyzwanie? Nie lubię nudy…a tu przynajmniej coś nieoczekiwanego może mi zaserwować…nawet jeśli czasem się gdzieś oberwie…– anioł założył ręce i z dziwnym błyskiem podjął rozmowę.
- Mam wrażenie, jakbyś mówił zupełnie o czymś innym – jego uśmiech był zaraźliwy.
- W sumie …masz rację. To się też częściowo tyczy płci pięknej. Ty myślisz inaczej? – oparłem się o ścianę i skrzyżowałem ręce.
- Wręcz przeciwnie. Po prostu…nie wyglądasz na typa, który w taki sposób podchodzi do sprawy.
- A interesujesz się ta sprawą bo?...
Staliśmy naprzeciw siebie z głupimi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Nasza wymiana zdań balansowała lekko na jakiejś rodzaju prowokacji. W specyficzny jednak sposób. Odczytywałem to jednak, jako rodzaj przychylności. Sirah wzruszył ramionami.
-…bo z tym Twoim milusim ptaszyskiem kojarzy mi się jedna osóbka, którą jakiś czas temu poznałem.
- A czemu miałoby mnie to interesować? Z tego co widziałem czasem, poznajesz dużo „osóbek”.
- Cóż, tak pomyślałem, że może ją po prostu znasz.
- Po czym to wnioskujesz? – nieco konspiracyjny ton Siraha wytrącał mnie lekko z równowagi.
- No nie wiem, może po fakcie, że jestem genialnym obserwatorem, albo po prostu dlatego…że byłeś tu wcześniej przede mną. A, że ową „osóbkę” poznałem tutaj w zamku, to można dojść do całkiem logicznego wniosku, nieprawdaż? – co jak co, ale sarkazm nie był mu obcy. Tym bardziej nie brakowało mu pewności siebie i dziwnej szczerości.
Choć w myśli przebiegło mi jedno imię, które ostatnio raczej nie wywoływały uśmiechu – zaśmiałem się. I chwilowo zignorowałem wypowiedź.
-Nie ma co…wiesz jak zaczynać znajomości….nie mieliśmy chyba okazji osobiście się przedstawić. Jestem Nezaynhel..jak wiesz…przez niektórych nazywany tu po prostu Nez – wyciągnąłem rękę.
- Sirah. Niestety nie wiem jak mnie tu określają, choć podejrzewam, że nie wszystkie by mi się spodobały – wyszczerzył się w uśmiechu i odwzajemnił uścisk dłoni – co właściwie tutaj robisz, tzn nie licząc Twoich utarczek z upierdliwymi stworzeniami?..
- Które stworzenia masz na myśli? – tym razem to ja pozwoliłem sobie na szeroki uśmiech – te bardziej zwierzęce, czy anielskie?
- Wszystkie….cokolwiek … -machnął ręką – Chodź. Pokażę Ci coś.
- E…- nie zdążyłem nawet dokończyć .
- Jeździłeś kiedyś konno?...
<Sirah?>
„Wybawicielem” w tej chwili okazał się Sirah, który przez sekundę stał się celem pierzastego złośliwca. Z niewiadomych mi względów, czupryna anioła pozostała nietknięta, a kruk zniknął gdzieś w prostopadłym korytarzu.
- Milutkiego masz pupila – Sirah uśmiechnął się połowicznie, śledząc jeszcze tor lotu Savara.
- Taki już jego urok – wzruszyłem ramionami – Ciebie przynajmniej oszczędził. Na mnie sobie używa do woli.
Mój uśmiech chyba nie pasował do sugerowanej w głosie irytacji. Poprawiłem włosy, które po akcji kruka, plątały się niemiłosiernie. Taki to ubaw z długimi włosami, ale absolutnie, za żadne skarby nie pozbędę się ich.
Sirah przez chwilę drwiąco przyglądał się moim zabiegom.
- Po co w takim razie takiego trzymać? – spojrzałem na niego z lekko uniesionymi brwiami.
- Nie powiesz mi, że wolałbyś jakieś całkowicie posłuszne, milusie stworzonko, które zawsze działa według rozkazu? Jakie w tym wyzwanie? Nie lubię nudy…a tu przynajmniej coś nieoczekiwanego może mi zaserwować…nawet jeśli czasem się gdzieś oberwie…– anioł założył ręce i z dziwnym błyskiem podjął rozmowę.
- Mam wrażenie, jakbyś mówił zupełnie o czymś innym – jego uśmiech był zaraźliwy.
- W sumie …masz rację. To się też częściowo tyczy płci pięknej. Ty myślisz inaczej? – oparłem się o ścianę i skrzyżowałem ręce.
- Wręcz przeciwnie. Po prostu…nie wyglądasz na typa, który w taki sposób podchodzi do sprawy.
- A interesujesz się ta sprawą bo?...
Staliśmy naprzeciw siebie z głupimi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Nasza wymiana zdań balansowała lekko na jakiejś rodzaju prowokacji. W specyficzny jednak sposób. Odczytywałem to jednak, jako rodzaj przychylności. Sirah wzruszył ramionami.
-…bo z tym Twoim milusim ptaszyskiem kojarzy mi się jedna osóbka, którą jakiś czas temu poznałem.
- A czemu miałoby mnie to interesować? Z tego co widziałem czasem, poznajesz dużo „osóbek”.
- Cóż, tak pomyślałem, że może ją po prostu znasz.
- Po czym to wnioskujesz? – nieco konspiracyjny ton Siraha wytrącał mnie lekko z równowagi.
- No nie wiem, może po fakcie, że jestem genialnym obserwatorem, albo po prostu dlatego…że byłeś tu wcześniej przede mną. A, że ową „osóbkę” poznałem tutaj w zamku, to można dojść do całkiem logicznego wniosku, nieprawdaż? – co jak co, ale sarkazm nie był mu obcy. Tym bardziej nie brakowało mu pewności siebie i dziwnej szczerości.
Choć w myśli przebiegło mi jedno imię, które ostatnio raczej nie wywoływały uśmiechu – zaśmiałem się. I chwilowo zignorowałem wypowiedź.
-Nie ma co…wiesz jak zaczynać znajomości….nie mieliśmy chyba okazji osobiście się przedstawić. Jestem Nezaynhel..jak wiesz…przez niektórych nazywany tu po prostu Nez – wyciągnąłem rękę.
- Sirah. Niestety nie wiem jak mnie tu określają, choć podejrzewam, że nie wszystkie by mi się spodobały – wyszczerzył się w uśmiechu i odwzajemnił uścisk dłoni – co właściwie tutaj robisz, tzn nie licząc Twoich utarczek z upierdliwymi stworzeniami?..
- Które stworzenia masz na myśli? – tym razem to ja pozwoliłem sobie na szeroki uśmiech – te bardziej zwierzęce, czy anielskie?
- Wszystkie….cokolwiek … -machnął ręką – Chodź. Pokażę Ci coś.
- E…- nie zdążyłem nawet dokończyć .
- Jeździłeś kiedyś konno?...
<Sirah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz